poniedziałek, 28 lutego 2011

MOPS-ik

Zaliczyłam dziś swoją pierwszą wizytę w Ośrodku Pomocy Społecznej. Choć wizyta bardzo miła, czułam się niezręcznie i miałam wrażenie, że wszyscy mnie wytykają palcami.  No ale chciał-nie chciał, jak się jest w potrzebie to trza iść. Dowiedziałam się parę dni temu, że jest coś takiego jak dodatek mieszkaniowy, a my spełniamy warunki. Polega to na tym, że po przyznaniu gotówki pieniążki w przypadku wynajmu wpływają na konto właściciela, a my wtedy sobie to odliczamy od czynszu. No i złożyłam niezbędne dokumenty. Decyzja ma być do 10 marca. Nie będzie to duża suma, ale grosik do grosika... Poza tym, jeśli załatwię niezbędne dokumenty to być może dostaniemy zasiłek rodzinny. Suma wprawdzie śmieszna, ale znowu trzeba powtórzyć historię o grosiku.
Kubuś już czwarty dzień z rzędu idzie spać godzinę wcześniej. Dla mnie to jak zmiana czasu, bo już po 19 mam czas "dla siebie". Dopóki będzie nam odpowiadał taki układ dnia, to będziemy go kłaść wcześniej.
Jutro jedzemy do laryngologa na umówioną miesiąc temu wizytę, zobaczymy co nam doktorek doradzi. Budzik nastawiony, plecak z "drobiazgami" spakowany. Lubię być przygotowana wcześniej, nawet jeśli to  jeszcze ponad 12 godzin:)

1 komentarz:

  1. O masakra, myslalam, ze z zasilku z MOPS - u korzystaja tylko osoby na skraju ubostwa lub z marginesu spolecznego. Przeciez z tego co oni tam daja to nie da sie wyzyc!!!! Anna

    OdpowiedzUsuń