sobota, 27 października 2012

U nas też zima:)

Dzisiejsza pogoda  zaskoczyła mnie tak samo jak chyba wszystkich. Ale jednocześnie zmobilizowała mnie bardzo skutecznie żeby zrobić porządek z letnimi butami i okryciami i przejrzeć  zimowe. Wyczyściłam letnie buty, uprałam płaszczyk i letnie kurtki. Na nadchodzącą (a może tą która już przyszła?) potrzebne nam są:
- Kubusiowi muszę dokupić rajstop lub kalesonek, do tego czapkę+szalik+jakieś cienkie rękawiczki.
- mi przydałby się komplet czapkowo-szalikowo-rękawiczkowy
- mężusiowi musimy kupić kurtałkę, no i znając życie czapkę do tego.

Kubuś pierwszy raz od jakiegoś czasu nie spał w dzień. O ile cały dzień trzymał się bardzo dzielnie, o tyle wieczorem był nie do wytrzymania. WYmuszanie wszystkiego to jego specjalność. Próba picia słodkiej herbatki bez jedzenia kolacji skończyła się niestety dla niego głośnymi spazmami i pójściem spać o głodzie. Bo jak już się uspokoił i zdecydował zjeść kanapkę z wędliną, to nie zdążył, bo zasnął przy czytaniu bajek. No i zaczęliśmy się zastanawiać jak rozpisać tablicę nagradzania, którą zakupiliśmy ponad rok temu. Jeszcze jej nie używaliśmy, ale muszę spróbować osiagnąć jakiś stopień posłuchu Kubusia, bo na razie to marnie nam to idzie. Myślę, żeby na początek określić tylko nagradzanie, czyli uśmiech za spełnienie czegoś z tablicy, ale obawiam się, że to wcale nie utemperuje jego zapędów do niesłuchania się nas.

piątek, 19 października 2012

Sama nie wiem

Nie wiem, czy te wymioty u Kubusia to faktycznie grypa żołądkowa. Na wymiotach się skończyło. Żadnej gorączki, żadnej biegunki. Z leków tylko Orsalit i rosołek dla uzupełnienia poziomu elektrolitów. W przedszkolu za to większość dzieci chorych. Jeżeli to faktycznie jelitówka, to życzę sobie żeby każda potencjalna tak wyglądała:)

czwartek, 18 października 2012

Jelitówka?

Ostatnie dwa dni były jak jazda bez trzymanki. We wtorek, po udanych ciuchlandowych zakupach, pojechałam do pracy pomagać przy zabezpieczeniu meczu na Narodowym od strony kolejowej:) Mecz się nie odbył, więc byłam w domu wcześniej -tuż przed 1- szą w nocy:) Kubuś się obudził, pokochał mnie i poszedł spać dalej, niestety już na naszym łóżku. O 2.40 obudził mnie jego ryk ( to nie był płacz). Cały w wymiocinach. Uspokoiłam, żeby męża nie wybudzał skoro to ja mogłąm później wstać i poszłam po piżamkę na wymiankę. W chwili podnoszenia na ręce rzygnął drugi raz, tym razem na dywan. No to obudziłam męża, żeby chociaż się dywanem zajął. Po wszystkich przebieraniach, zmianach pościeli i wstawieniu prania, położyliśmy się spać. Jakaś 3.20 była. O 3.40 mężuś wstał, bo i tak nie mógł zasnąć a budzik miał na 4.10. Chwilę później Kuba zaczął wypytywać gdzie tata jest, a w czasie słowotoku rzygnął po raz trzeci. I znowu wymianka wszystkiego. Położyłam się spać przed 5. Wstaliśmy 8.15( ja w planach miałam pójście do pracy bo przecież mecz przełożyli). KUba jak nowo narodzony, nawet ladnie śniadanie zjadł, więc uznałam, że to z powodu zjedzenia czegoś nieodpowiedniego wymiotował. Zaprowadziłam go o 10 do przedszkola, wyjaśniłam, że jakbby co czekam na telefon, bo była akcja, a Pani Emilka: "już dwoje rodziców dzwoniło, że dzieci chore - wymioty, biegunka". No to wszystko jasne. Cieszyłam się, że chociaż biegunka się jeszcze nie pojawiła. Pojechałam o 13 do pracy. Mąż zadzwonił, żę w przedszkolu młody zwymiotował raz ( ale chyba tragedii nie było, skoro nie miał ubrań zmienianych). W domu było już normalnie, tyle, że mało jadł. Ja wróciłam o 22. Naszykowałam sobie rzeczy i znowu jestem w pracy. Na szczęście tylko do 11. Ale i tak nieprzytomna.

środa, 10 października 2012

Nijako

Piękna ( mimo deszczu którego nie cierpię) jesień za oknem, a ja jakoś na nic nie mam ochoty. Od dwóch dni walczę z dziwnym bólem głowy i sennością. Przewczoraj padłam o 21.30, wczoraj tuż po 21. Dzisiaj jestem wyspana, ale żeby było mi ok to nie powiem. W pracy raz lepiej, raz gorzej. Upierdliwi ludzie potrafią czasami podnieść ciśnienie. Kubuś jest specjalistą od poprawy mojego humoru, ale ogólnie kompletnie się nas nie słucha. Po kilka razy powtarzamy, że go wołamy, że ma coś zrobić, a on mówi: "już" i czeka kolejną chwilę, jak układa puzzle, to potrafi powiedzieć: "jak ułoze to psyjdę mamusiu". Kopara mi opada wtedy:)  W chwilach grzeczności opowiada za to, że trzeba się słuchać mamy i taty :) 

W sprawie odporności
Wizyta u naszej pediatry i gorąca dyskusja zaowocowały tym, że na razie zaczęliśmy od najtańszego specyfiku, czyli Immunoglukanu - Syropek ma starczyć na 24 dni, koszt 32 zł. Jeżeli dwu-trzymiesięczna "terapia" nie pomoże zmienimy na inny. Lubię tą naszą Pediatrę. Opowiedziała mi o zbawiennym miodzie Manuka, o tym, że jej dzieci jak były małe to Padmę zażywały, ale nieprzekupiona przez żaden koncern kazała spróbować najperw tańszy  specyfik. Na razie jest ok, chociaż nie wiem czy ten Immunoglukan zaczął już działąć:)