środa, 28 września 2011

Wampir w żłobku

Lotka niestety nie wygrałam. No cóż, może innym razem.
Egzaminu nie zdałam, więc wczoraj topiłam smutki w winie. A już liczyłam na moją świetlaną przyszłość w kancelarii za najniższą krajową... :)
Po raz pierwszy boli mnie dziś żołądek. Nie mogłam dojść rano na stację. Kompletnie nie wiem, co się dzieje.

Moi faceci wyszli dziś po mnie na stację. Patrzę,  a Kubuś ma na policzku czerwone kółko jakby mu ktoś przyłożył na długo kapsel. Okazało się, że Kubusia ugryzł Jaś, a moje dziecko było drugą ofiarą małego wampira. Załamało mnie to trochę, bo na pewno musiało boleć. Nie winię cioć, które przepraszały, że nie zdążyły dobiec do Jaśka, ale szkoda mi mojego Synka. Szczególnie, że  wczoraj już miał lekko obite czoło. Muszę go chyba nauczyć walczyć o przetrwanie, bo inaczej to marne będą skutki.

poniedziałek, 26 września 2011

Plan nie do wykonania

Wizyta w banku, mimo, że to nowe doświadczenie, umęczyła mnie niemiłosiernie. Mogę spędzać osiem godzin w kredytowej dokumentacji raz na jakiś czas, ale nigdy na stałe.

Miałam na dzisiejszy czas po pracy ambitny plan działania:

1. Zapisać się do pobliskiej biblioteki - niestety w poniedziałki zamknięta, a w godzinach otwarcia zdążę dopiero w czwartek.
2. Zagrać w Lotka, przecież w końcu ktoś musi zgarnąć te 50 milionów. ALe cóż, kolejka była taaaaka długa, że nie zdążyłabym na powrotny pociąg i zrezygnowałam. Jutro już na pewno postawię:)
3. Wyspać się! Kubuś obudził się nie wiedzieć czemu o 4 i jakoś nie chciał spać. Zasnął o 5:30, a mi 10 minut później zadzwonił budzik po raz pierwszy. Jak widać, 22:00 a ja dalej siedzę, wyspać się raczej nie uda.
Ech,  i całe plany wzięły w łeb. Może jutro?

Kubuś mnie wczoraj zaszokował niesamowicie.
Podczas kąpieli chciał wyrzucić do sedesu wacik, którym się bawił.Sedes niedaleko więc wychylił się i wyrzucił. Poślizgnął się niestety i zjechał do wanienki na pupę. NIe zamoczył twarzy, nic mu się nie stało, więc zaczęłam obracać wszystko w żart. Załapał i przez następne dziesięc minut kąpieli największy w rodzinie tchórz jeśli chodzi o moczenie włosów i nurkowanie, kładł się na mojej ręce, "leżał" sobie na wodzie i bujał się:) szczegół, że mi ręka drętwiała - radość dziecka i moja mina - bezcenna.
No i jeszcze zdjął po południu pieluchę, którą miał nałożoną na sen  i zrobił kupencję do nocnika:)

niedziela, 25 września 2011

Aktualności

Powrót ze świata nauki.......
Wczoraj miałam egzamin na aplikację radcowską i choć szanse, że zdam raczej marne, to przygotowania do niego trochę mnie wymęczyły i zamierzam odpoczywać od naukowych publikacji jeszcze  przez caly październik.
Generalnie chorujemy. W czwartek zaliczyliśmy z Kubusiem lekarzy pierwszego kontaktu. Obyło się bez płaczu w gabinetach i  antybiotyków, ale dalej pociągamy, a mnie męczy kaszel. Kubuś dostał na dwumiesięczną kurację zalecenie brania Imunitu jako leku na odporność, a pani G. poleciła też popijać w okresie jesienno-zimowym tran. Nie podaję mu poza tym żadnych witaminowych lizaków, Vibovitu, ani innych zbiorów witamin.

A co poza tym?
Kubuś rośnie i rozwija się. Odłożyłam całą reklamówkę za małych ciuszków. W żłobku Synuś spędza część żłobkowego dzionka na zajęciach w grupie starszaków, co zaowocowało już jesiennymi zbiorami:)
Muchomorek    
I jeżyk jeszcze:)  

Oczywiście zrobione przy pomocy cioci Grażynki, ale i tak cieszy mnie to, że coś dzieci robią,  a ja mam co zbierać. Pozostaje tylko jedna kwestia - chyba muszę kupić jakąś specjalną skrzynkę na tak delikatne pamiątki z dzieciństwa mojego Skarbeczka.
Kubuś opanował w końcu wypluwanie pasty do zębów. Zdarza się jeszcze łykanie, ale  wie, że powinna wylądować w zlewie. Oczywiście opluwa przy okazji całą bluzkę, ale to już mało ważny skutek uboczny. Co do płukania ust, to nawet nie wiem kiedy powinnam mu zacząć to pokazywać, moja psychika jeszcze nie dorosła do tego etapu:)
Mężuś cały weekend w pracy, więc wczoraj spacer do Lidla zaliczyliśmy na piechotę, bez pieluchy:) Robię tak na krótkie dystanse, no i warunkiem jest siusiu do nocnika tuż przed wyjściem, co Kubuś czyni raczej z ochotą. Chciałabym go już odpieluchować, ale powrót do żłobka we wtorek znowu nam wszystko zepsuje, bo Kubusia trzeba jeszcze pilnować i zwracać uwagę, kied ostatnio siusiał. Mam świadomość, że żłobkowe Ciocie nie opiekują się tylko moim dzieckiem.
Ja jutro w ramach "wyróżnienia" zamiast do biura, jadę na cały dzień do banku. Już się zastanawiam jaki prowiant sobie przygotować:)

środa, 7 września 2011

Dzień Dziecka

U nas dzisiaj wodna awaria więc się nie myjemy:) Ale jeszcze brud nie odpada, więc moze jakoś damy radę. Panowie głowią się i głowią, a ja myślę tylko o tym, żebym mogła jutro rano umyć włosy:)
Z Kubusia zrobił się generalnie wstydek, co to się wtula w mamusine ramię jak ktoś nie za bardzo znany coś mówi. Poza tym, tchórzyk się z niego zrobił. Uwielbia motory, ale nie zmienia to faktu, że jak przejeżdża prawdziwy motocykl, to zwiewa gdzie tylko najdalej może. Byliśmy w ZOO, oglądał różne dziwne stwory i jakoś mu to nie przeszkadzało. Ma książeczkę z serii Moje pierwsze słówka, Gady, gdzie są prawdziwe zdjęcia tych zwierzaków, no i na widok krokodyla wpada w panikę. Mam nadzieję, że mu to minie.

wtorek, 6 września 2011

Bilans i reszta wątpliwości

Tyle czekałam na ten bilans dwulatka, a tymczasem Kubuś już po wizycie zbiera się do zupy w żłobku, a ja do czytania kolejnych ustaw.
Mierzy 88cm (oczywiście wg moich ustaleń ciut mniej) i waży 12,4kg. Standardowo przedział 25-50 centyla, bardziej w stronę 25.
Jeśli chodzi o całe badanie, to wszystko z nim w porządku, ale jak stwierdziła sama doktorka, bilansu nie można uznać za przeprowadzony w pełni, bo pacjent nie współpracował.  Fakt, niby wszystko ok, opowiadałam mu wcześniej, co pani będzie robić, gdzie idziemy, ale zbyt mało był chyba świadomy. Jak tylko Doktor G. (nie ta od medycyny sądowej:) zbliżyła się, to maluch zaczął się wtulać we mnie i za nic nie chciał wykonywać zadań.
Porozmawiałam o mowie Kubusia, że kiepska, mało (bardzo mało) słów łączy, o wizycie u laryngologa w związku z wędzidełkiem, no i zapytałam kiedy do logopedy iść. Stwierdziła, że nie ma co czekać, niech logopeda sprawdzi, poradzi jakieś ćwiczenia i dała skierowanie. Jeśli logopeda nie odpowie na wątpliwości i nie pomoże, mamy przyjść po skierowanie do foniatry.
Kolejna kwestia do wyjaśnienia to pneumokoki - szczepić czy nie? Wyjaśniłam, że czytałam o grupie ryzyka (żłobek), dlatego myślę o szczepieniu, ale nie ukrywałam, że płatna szczepionka nie napawa mnie optymizmem.  Usłyszałam: Pneumokoki, jak każda choroba spośród tych, na które są zalecane szczepienia, najbardziej groźne są dla niemowląt. Żadna szczepionka nie uchroni przed chorobą, tylko zmniejsza jej skutki. Skoro Kubuś ma już 2 latka, to jest mniej narażony. Co więcej, skoro już chodzi do żłobka, to jest duże prawdopodobieńswo, że już jest nosicielem.No  i skoro do tej pory nie miał żadnych większych problemów ze zdrowiem, to i z innymi damy radę. ALE wiadomo po poprzednich szcepieniach, żedobrze je znosi, więc powikłań nie będzie, zbliża się zima, przez co zwiększa się podatność na choroby, więc jeśli na pewno chcę szczepić, to w miarę szybko,  no i chodzi do żłobka, gdzie jest sporo dzieci też podatnych. Opowiedziałam, że na ospę nie zaszczepiłam celowo, bo dla mnie to zwykła choroba, którą można spokojnie przebyć, a co do rotawirusa, brakło mi finansów i w sumie obyliśmy się. Stwierdziła, że podchodzę zdroworozsądkowo  i żebym sama zdecydowała, bo ona nie może mi powiedzieć, co mam zrobić. Zapytałam, co by zrobiła ze swoim dzieckiem - nie zaszczepiłaby. Jak już się przyznała do własnej opinii, to zaczęłyśmy gadać. Stwierdziła, że te kampanie z tv są sponsorowane przez firmy farmaceutyczne i nakręcają ludzi, którzy nie do końca do końca wiedzą na jaką chorobę szczepią dziecko ( ja to wzorcowy przykład - dopiero wczoraj zaczęłam czytać o tych pneumokokach dokładniej). Podsumowała,  że jeśli zdecyduję się szczepić, to w tej przychodni jest dobra szczepionka dla dzieci powyżej drugiego roku życia i nie ma potrzeby kupowania w drogiej aptece.Marnuje się ta kobieta ze swoim podejściem w tej przychodni. U innej  specjalistki- starszej pani, musiałabym się naprosić o ewentualne skierowanie do speecjalisty, a jak  pytałam o szczepienia, to była prawie oburzona, że nie szczepimy Malucha na ospę.
Szkoda tylko, że dalej nie wiem  - szczepić czy nie?

poniedziałek, 5 września 2011

Tiutu!

Rano wręcz piałam z zachwytu, bo Kubuś sam ściągnął pieluszkę, zrobił siusiu do nocnika,a  po założeniu majtek zdecydował się na ich ściągnięcie i dłuższe posiedzenie, udane oczywiście:) Po południu już tak rewelacyjnie nie było, bo podłoga zaliczona, ale wierzę, że krok po kroku osiągniemy sukces. W domu Kubuś jak już ściąga pieluchę to robi siusiu i potem biega z gołym tyłeczkiem albo w majtkach. Często też muszę go przekonać, żeby dał sobie na spokojnie tą pieluchę ściągnąć. Ale nigdy nie ma tak, żeby w domu rozebrał się tak, o dla zasady. W efekcie w końcu siądzie na nocnik. W żłobku za to Ciocie zaczynają mieć problem, bo Kubuś wchodzi do domku do zabawy na dworze  i tam zostawia bieliznę:) Ponoć naśladuje jakąś Alicję. Wzruszyłam ramionami jak o tym powiedziały, bo mi się to nie zdarza,  a śmiem twierdzić, że Kubuś zaczyna się powoli na swój sposób przyzwyczajać do życia bez pieluszki. One natomiast nie są w stanie upilnować mojego malucha, mając całą gromadkę dzieci jeszcze, skoro on sygnalizuje chęć siusiania zbyt słabo.
Jutro wybieramy się na bilans dwulatka. Zobaczymy jak oceni Synka pani doktor. Głowię się w związku z pneumokokami. Śledzę właśnie informacje z netu - co głowa to opinia. Nie szczepiłam Kubusia na rotawirusa i nie żałuję, ale wszystko zależy od dziecka. Poza tym jest w grupie ryzyka jeśli chodzi o te pneumokoki,  bo chodzi do żłobka. No i oczywiście rozeźliły mnie teksty kobiet z Anglii i Niemiec informujące, że tam leczenie dzieci jest darmowe, takie szczepionki też. Stwierdziłam, że popytam jutro pediatrę, jak sprawa wygląda, o cny, konkretne firmy oferujące szczepionki. Mam nadzieję, że udzieli mi wyczerpujących odpowiedzi.

niedziela, 4 września 2011

Weekend

Weekend upłynął pod znakiem odpoczynku i wspólnego relaksu. Oczywiście wyspana nie jestem, późne chodzenie spać i wczesne wstawanie Kubusia robi swoje, ale atmosfera wynagrodziła niedogodności.  Wczoraj byliśmy z Kubusiem większość dnia sami, ale śmiem pochwalić mojego Synusia, bo ani razu nie zaliczył siusiania poza nocnik czy sedes:):) Bez pieluszki spędził czas od 13 do 19 wczoraj (dzisiaj tylko poranek), więc się nachodziłam wynosząc zawartość nocnika, ale ku mojej ogromnej radości oczywiście. Wieczorem zastanawiałam się tylko czy bardziej jestem dumna z Kubusia, że robi postępy, czy z siebie, że udało mi się go upilnować:) Poczekałam na mężusia czytając ustawę i o 23:00 jedliśmy gotowaną kukurydzę:)
Dzięki mojemu upuszczaniu krwi dostaliśmy wejściówki do ZOO, a że to jedna z niewielu wolnych niedzieli mojego męża ostatnio, postanowiliśmy wybrać się dzisiaj. Odpoczęliśmy wspólnie spędzając czas, bardzo mi się to podobało. Kubuś  wybiegał się po wsze czasy, nawet nie wiem ile upadków przy okazji zaliczył, pójdzie jutro podrapany jak żołnierz do żłobka:)   Z radością oglądał znajome zwierzątka typu żyrafa, lew, tygrys, małpka, ryby, przy dziwnych-nieznanych nie staliśmy długo, więc przejście całości terenu nie było nużące. Wiem jednak, że gdyby nie darmowe wejście to pewnie wybralibyśmy się tam pewnie dopiero za rok jak Kubuś będzie mówił, więcej pamiętał i rozumiał. Nie obyło się oczywiście bez Kubusiowej jazdy na mechanicznej żyrafie. Uwielbia te zabawki i najchętniej spędziłby na nich z godzinę.
Z naładowanymi bateriami mogę iść jutro do pracy.
Ledwo co, ale udało mi się zrealizować budżet sierpniowy na poziomie minimalnej premii - zatem witaj październikowa premio:)