niedziela, 4 września 2011

Weekend

Weekend upłynął pod znakiem odpoczynku i wspólnego relaksu. Oczywiście wyspana nie jestem, późne chodzenie spać i wczesne wstawanie Kubusia robi swoje, ale atmosfera wynagrodziła niedogodności.  Wczoraj byliśmy z Kubusiem większość dnia sami, ale śmiem pochwalić mojego Synusia, bo ani razu nie zaliczył siusiania poza nocnik czy sedes:):) Bez pieluszki spędził czas od 13 do 19 wczoraj (dzisiaj tylko poranek), więc się nachodziłam wynosząc zawartość nocnika, ale ku mojej ogromnej radości oczywiście. Wieczorem zastanawiałam się tylko czy bardziej jestem dumna z Kubusia, że robi postępy, czy z siebie, że udało mi się go upilnować:) Poczekałam na mężusia czytając ustawę i o 23:00 jedliśmy gotowaną kukurydzę:)
Dzięki mojemu upuszczaniu krwi dostaliśmy wejściówki do ZOO, a że to jedna z niewielu wolnych niedzieli mojego męża ostatnio, postanowiliśmy wybrać się dzisiaj. Odpoczęliśmy wspólnie spędzając czas, bardzo mi się to podobało. Kubuś  wybiegał się po wsze czasy, nawet nie wiem ile upadków przy okazji zaliczył, pójdzie jutro podrapany jak żołnierz do żłobka:)   Z radością oglądał znajome zwierzątka typu żyrafa, lew, tygrys, małpka, ryby, przy dziwnych-nieznanych nie staliśmy długo, więc przejście całości terenu nie było nużące. Wiem jednak, że gdyby nie darmowe wejście to pewnie wybralibyśmy się tam pewnie dopiero za rok jak Kubuś będzie mówił, więcej pamiętał i rozumiał. Nie obyło się oczywiście bez Kubusiowej jazdy na mechanicznej żyrafie. Uwielbia te zabawki i najchętniej spędziłby na nich z godzinę.
Z naładowanymi bateriami mogę iść jutro do pracy.
Ledwo co, ale udało mi się zrealizować budżet sierpniowy na poziomie minimalnej premii - zatem witaj październikowa premio:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz