sobota, 26 grudnia 2009

I na brzuszek!

Leżał sobie nasz Smyk na kanapie u dziadków a tu nagle bach! Przekręcił się z plecków na brzuszek.

czwartek, 12 listopada 2009

Za dwa dni nasz ślub kościelny. Niesamowicie się stresuję. Kubuś zostanie ze szwagierką mojej siostry, ja będę częściowo dojeżdżać na karmienie, w nocy Kubuś dostanie butelkę z moim pokarmem, ewentualnie mieszankę. Nie zraziłam się do karmienia piersią i bardzo mnie to cieszy. Mimo niewielkich rozmiarów też można karmić:)

środa, 21 października 2009

Maluszek zaczął przekręcać się z brzuszka na plecy. Ale musiał przeżyć szok, że zmienił mu się punkt widzenia :)

wtorek, 6 października 2009

Dwumiesięczniak nasz

Kubuś głośno się śmieje. A my razem z nim:)

środa, 16 września 2009

Koniec połogu

Do swojej dawnej figury już w sumie wróciłam. Wszyscy mi mówią jak szybko schudłam itp. ale tylko ja wiem, że moje ciało jest jeszcze zupełnie inne niż przed ciążą. Brzuch niby się wciągnął, ale jeszcze trochę brakuje. Biust ciut większy - karmię piersią. No i całe pośladki w rozstępach.... Już się ich nie pozbędę, ale może ktoś skorzysta z rady, którą usłyszałam od położnej w szpitalu - oliwka, oliwka i jeszcze raz oliwka.

sobota, 15 sierpnia 2009

Odpadł kikut

Odpadł kikut pępkowy, lekko mnie to zestresowało, że już, no i pod spodem jakby krew chciała lecieć, ale mój stres daremny. 

środa, 5 sierpnia 2009

JAKUB

Mam już moje maleństwoJ
JAKUB urodził się 4 sierpnia 2009 roku o godzinie 18.50 (choć mój mąż twierdzi że była 18.48J).
Więc wczoraj miałam mieć podaną oksytocynę, po raz drugi, ale wtedy był test, teraz duża dawka i przez cały dzień żeby zmobilizować maluszka do wyjścia na ten świat. Ok. 10 przyszedł jednak do mnie pan ordynator i stwierdził, że nie będzie już zwiększał dawki, że jeszcze poleżę sobie tak, o na tej Sali obserwacyjnej, posikam w basen i wrócę spokojnym krokiem na swoją salę, do szpitalnych znajomych. Załamałam się wtedy. Tydzień w szpitalu, zresztą pierwszy raz w życiu, to było dla mnie zbyt wiele. Nikt jednak nie słuchał mych próśb. Przyszła inna pani doktor zbadać mnie, przy niej się rozkleiłam.  Pocieszyła mnie i poszła. Od ok. 11 zaczęłam odczuwać lekkie bóle. Nie wiedziałam za bardzo o co chodzi ale kolejne kontrole nic mi nie wyjaśniły. Jednak ok. 14 bolało mnie już tak, że zaczęłam się cieszyć i bać jednocześnie. I tak o 15 wylądowałam na „żółtej” Sali porodowej.  Bolało jak diabli, choć myślałam, ze będzie bardziej, ale adrenalina że rodzi się dziecko sprawia, że o bólu się zapomina.  Był ze mną mąż, cieszę się, że się zdecydował, nie zamierzałam go zmuszać, a był dla mnie niesamowitym wsparciem.
A teraz moje maleństwo śpi non stop, mleka w piersiach na razie brak, ale lekarz powiedział, że dziecku, przez pierwsze 1,5 doby życia to w ogóle pokarm niepotrzebny. Posłuchałam i nie stresuję się.

piątek, 31 lipca 2009

Czekamy

Od poniedziałku leżę w szpitalu. Nudzi mi się dobrze się czuję, ale ponoć coś nie halo z wynikami KTG i moim ciałem, które jest mało przygotowane na tak ważne wydarzenie. No to czekam tutaj na moje maleństwo. Przynajmniej mam miejsce, bo słyszałam , że w niektórych szpitalach odsyłają dalej, zresztą i tutaj  robi się ciasno powoli. Dziś miałam test oksytocynowy, tzn. sprawdzali czy po jej podaniu nic się nie dzieje ze mną albo z dzidziusiem. Myślałam, że dzidziuś po małej dawce oksytocyny zechce nas zobaczyć, a tu dwie godzinki pod kroplówką, powrót na salę i nic…. Smutno mi trochę bo sama,  tyle dni już, a jak mówi lekarz „dzidziusiowi się nie spieszy bo mu tam za dobrze”.

niedziela, 31 maja 2009

Koniec pracy

Dziś zakończyłam swoją dotychczasową przygodę z pracą. W  czerwcu sesja, a poza tym, czas trochę zwolnić tempo. Do tej pory godziłam jednego dnia pracę i szkołę, i nawet jestem z siebie dumna, że mi się to udawało.
Dzidziuś kopie, dobrze, że daje znaki, to mi przypomina o tym, że mam o niego dbać.

niedziela, 1 lutego 2009

Spokój?

Czy kobieta w ciąży może się nie stresować? Wątpię. W moim przypadku leżenie do góry brzuchem cały dzień i kompletne uwolnienie się od różnych stresów nie wchodzi w grę.
Po pierwsze - martwię się o dzidziusia, czy mu tam dobrze, czy prawidłowo się rozwija, czy nie zechce wyjść wcześniej, czy nie robię nic co mu szkodzi.
Po drugie - jeszcze nie powiedzieliśmy rodzinie. Wiem, źle robię. Boję się ich reakcji. Obydwoje studiujemy, pracujemy. Gdzie tu czas i warunki na dziecko? Bez mieszkania, oszczędności. Poza tym, w wierzącej rodzinie dziecko bez ślubu?
 Po trzecie - codzienne sytuacje. A to się spieszę na autobus do pracy, bo za późno wyszłam, a to czekam w wielkiej kolejce sklepowej, gdzie nikt nie myśli żeby mnie puścić, a ja się nie wyrywam. A to jakaś sprzeczka ze współlokatorami. Do tego przy okazji burza hormonów i mdłości. Dobrze się czuję, ale mój nos jest wyczulony na zapachy, co powoduje od razu dziwne uczucie. Ale na szczęście nie wymiotuję.