poniedziałek, 28 lutego 2011

MOPS-ik

Zaliczyłam dziś swoją pierwszą wizytę w Ośrodku Pomocy Społecznej. Choć wizyta bardzo miła, czułam się niezręcznie i miałam wrażenie, że wszyscy mnie wytykają palcami.  No ale chciał-nie chciał, jak się jest w potrzebie to trza iść. Dowiedziałam się parę dni temu, że jest coś takiego jak dodatek mieszkaniowy, a my spełniamy warunki. Polega to na tym, że po przyznaniu gotówki pieniążki w przypadku wynajmu wpływają na konto właściciela, a my wtedy sobie to odliczamy od czynszu. No i złożyłam niezbędne dokumenty. Decyzja ma być do 10 marca. Nie będzie to duża suma, ale grosik do grosika... Poza tym, jeśli załatwię niezbędne dokumenty to być może dostaniemy zasiłek rodzinny. Suma wprawdzie śmieszna, ale znowu trzeba powtórzyć historię o grosiku.
Kubuś już czwarty dzień z rzędu idzie spać godzinę wcześniej. Dla mnie to jak zmiana czasu, bo już po 19 mam czas "dla siebie". Dopóki będzie nam odpowiadał taki układ dnia, to będziemy go kłaść wcześniej.
Jutro jedzemy do laryngologa na umówioną miesiąc temu wizytę, zobaczymy co nam doktorek doradzi. Budzik nastawiony, plecak z "drobiazgami" spakowany. Lubię być przygotowana wcześniej, nawet jeśli to  jeszcze ponad 12 godzin:)

niedziela, 27 lutego 2011

Gorączka sobotniej nocy

Wczoraj Kubuś nie wiedzieć czemu dostał gorączki. Pierwszy raz trząsł się z zimna po kąpieli, mierzymy,  a tu 38,5 stopnia. Wcześniej był marudny ale miał tylko stan podgorączkowy więc nic mu nie podałam. Dopiero wieczorem dostał czopka, a drugiego o 5 rano. Gorączka minęła, pozostało marudzenie przez cały dzień i lekka biegunka poczopkowa z rana. Przyczyna gorączki? Nie mam pojęcia. Ząb nie wychodzi, nie kaszle, nie ma kataru, może chrapie nosem troszkę, ale nic nie leci.
Dzisiaj rekordowo usiedział na nocniku prawie 40 minut, tylko co z tego, skoro nocnik pusty, a po dwóch minutach od wstania siknął sobie porządnie w majtaski... Najwidoczniej na nocniku niewygodnie :)
  Tymczasem Malutki odmówił zjedzenia wieczornej kaszy i poszedł spać. Włączyłam podgrzewacz, jakby  się obudził głodny, chociaż już od dawna je kaszę tylko rano i wieczorem.

sobota, 26 lutego 2011

Senne perypetie

Od tygodnia Kubuś śpi już tylko raz dziennie. Próbowałam go jeszcze kłaść dwa razy, bo to dla mnie wygoda, ale bez względu na to o której miał pierwszą drzemkę, nie zamierzał zasypiać drugi raz. Więc zaczęłam kłaść go później. Szkoda mi go było, bo męczył się chłopak i rano i po południu. Rano chętnie zasnąłby już o 10.30 a szedł przed 12. Z kolei po tylko 1,5-godzinnym śnie ciężko mu było wytrzymać do wieczora ( kąpiel o 19.30). Więc wczoraj kąpiel była o 18.30, a o 19 mój Rozbójnik już spokojnie sobie spał. O dziwo wstał chwilę przed 7 obudzony nie wyłączonym budzikiem :) Teraz już śpi. Dziś też chcę powtórzyć wcześniejsze położenie go, jeśli się uda bez oporów to zmienimy mu godzinę kąpieli na stałe.

Na dworku przyjemnie, słonko świeci, dworek już zaliczyliśmy. Młody nawet czasami idzie ze mną za rączkę, takie to przyjemne :)

czwartek, 24 lutego 2011

Słowianin ze smoczkiem

No i nici z odsmoczkowania. O ile po dziennym spaniu Kubuś sam oddaje mi smoczka albo odkładamy go razem na półkę, o tyle w nocy budzi się chyba tylko po niego. Urządził nam w nocy tai dziki ryk, że w końcu dostał smoczka z powrotem. Po prostu nie widziałam tego światełka w tunelu, że w końcu odpuści, jeśli wytrzymam.  Zastanawiam się nad zorganizowaniem dnia, kiedy wróżka zabierze ze sobą smoczek, a da jakiś zamiennik, prezent, przytulankę czy coś innego. Bo niby ten mój chłopiec jeszcze nierozumny, ale walczy o swoje. Pomyślę.

Wczoraj mieliśmy dzień miłych telefonów. Męża zaprosili na rozmowę w sprawie pracy. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Zadzwoniła też pani z Agencji, tej od Kubusiowego castingu. Stwierdziła, że biorą mojego malucha pod uwagę przy wysyłaniu zdjęć dzieci do klienta, bo jest fotogeniczny i ma słowiańską urodę, która ponoć ma wzięcie. Podkreśliła od razu, że większe szanse mają dzieci z portfolio, namawiając mnie żebym zrobiła je już w tym tygodniu. Oczywiście nie zrobię tego. Po pierwsze to kosztuje w tej agencji aż 450złotych. Po drugie, ten wypad na casting to dla nas przygoda. Jeśli Kubuś się dostanie, to fajnie, będzie miał sesję, my będziemy się nim chwalić i zrobimy wtedy portfolio. Ale nie będę na siłę robić  z niego artysty i jednocześnie fizycznego pracownika. Nic na siłę. Pani wypytała jeszcze o wymiary Kubusia jakby co, opowiedziała jak wygląda współpraca z agencją, a jeśli Kubuś się dostanie to do poniedziałku się odezwą.

Mój mały Miś zadziwił mnie dziś:) Przez 15 minut siedział mi na kolanach i słuchalismy wspólnie pozytywki - rybki, a potem pół godziny czytałam mu różne krótkie bajeczki. W szoku byłam, że tyle wytrzymał, bo to nie w jego stylu. Ciekawe kiedy uda nam się powtórzyć taki poetycki poranek:)

wtorek, 22 lutego 2011

Dziecko pełne miłości, mały pozer i zasikany cały dom

Kubuś ślicznie zasnął bez smoczka, jest fantastycznym pozerem, nie sika do pieluchy, rozmowa z każdym uśmiechającym się człowiekiem i jest aniołkiem….
Spokojnie :) to nie blog pod tytułem: Geniusz z mojej wyobraźni. Ale od początku.

Wczoraj, przeglądając ogłoszenia z pracą, natrafiłam na zaproszenie na casting dla dzieci. Dla mnie oczywiście moje dziecko jest najpiękniejsze, ale nie uważam go za jakiegoś mega przystojniaka w oczach innych. Zaczęłam się zastanawiać czy pojechać, no ale w  końcu się zdecydowałam. Wstydziłam się, bo raczej nie lubię się aż tak wychylać. Przejechaliśmy całe miasto, żeby dojechać na ten casting i szkoda było rezygnować. Okazało się, że dzieci czekających było niewiele, więc szybko poszło. Troszkę mnie zrazili Ci ludzie. Wiem, że liczy się czas i pieniądze, że wygrywają tylko najlepsi, ale czy jest sens oczekiwać od półtorarocznego dziecka, że po 30 sekundach pokaże obcej Pani, która nawet go niczym nie zachęca gdzie ma oczko i jaki będzie duży? Starsze panie w autobusie mają w sobie więcej wrażliwości. Kiedy tam weszliśmy, zostawiłam malucha na  ławeczce, on siedział zapatrzony w obiektyw, ale strach, zaciekawienie i obcość miejsca spowodowały, że nawet na chwilkę się nie uśmiechnął, a przed drzwiami bawił się ślicznie z innym oczekującym chłopcem. Panie zapytały o jego drzemki, miejsce zamieszkania, blizny na ciele i podziękowały. Jeżeli nikt nie odezwie się do piątku to znaczy, że kariery w modelingu Kubuś na razie nie zrobi. Pojechaliśmy na ten casting z  mojej czystej ciekawości, więc brak odezwy nie spowoduje ujmy na honorze. Szybko nie wybierzemy się na następny,  bo nie mamy parcia na szkło.

Wracaliśmy autobusem. Kubusiek zażyczył sobie głośnym zawodzeniem wyciągnięcia z wózka, więc siedliśmy sobie i podziwialiśmy towarzyszy jazdy. Zaczepiał kilka pań, częstował biszkoptem starszego pana, który, miałam wrażenie, miał na niego ochotę. Potem Kubuś zaczepił panią stojącą najbliżej nas i zabawiali się aż do przystanku, na którym my wysiedliśmy. W pewnym momencie synuś co chwilę mnie „kochał” mocno obejmując i zaraz odwracał się do męża i wołał: „tata, tata”, jakby chciał żeby nie poczuł się zazdrosny. Pani sąsiadka skomentowała: jakie to dziecko pełne miłości. Nie powiem, miło na sercu mi się zrobiłoJ

Rośnie mi w domu typowy Tadek Niejadek. Marudzi jak tylko może. Przecież zupy do tej pory zjadał ładnie, a teraz nawet ich ruszyć nie chce.  Wczoraj zupy nie zjadł, ale nadrobił drugim daniem. Zjadł całego dużego pulpeta w sosie koperkowym zagryzając go kiszonym ogórkiem. Cieszyłam się, bo wiedziałam, że głodny do kolacji nie będzie.

W sprawie nocnikowania zaliczyliśmy dwie pary mokrych majteczek, mokre spodnie, mokre skarpetki i cały mokrzusieńki prawy kapeć. Ileż można sikać? Ale na humorystyczne podsumwanie dnia Kubuś stanął w łazience i przez przypadek tak wycelował, że na stojąco trafił do małej miedniczki JJ

Zachęcona poczynaniami siostry, która odzwyczaiła córeczkę od smoczka, postanowiłam spróbować. Kubuś spał dziś tylko godzinę więc liczyłam, że nie zauważy jego braku. NaiwnaJ Ledwie się położył, a już szukał wzrokiem i łapką, gdzie jego przyjaciel. Odwróciłam jego uwagę i w końcu zaczął jeść kaszę. Po skończeniu zaczął płakać, ale ręką delikatnie go kładłam z powrotem. Zmienił kierunek spania ale się położył. Zaczęłam mu nucić Lulajże jezuniu – jakoś nie znam kołysanek i jak był malutki to mu nuciłam tą kolędę, bo mi się wbiła w pamięć. I o dziwo!  - Kubuś zasnął po pięciu minutach! Z niezłym zdziwieniem na ustach wyszłam z pokoju. Martwi mnie tylko co będzie w nocy, przecież on się po niego budzi… Zobaczymy.

poniedziałek, 21 lutego 2011

Poszukiwania

Mój mąż właśnie  jest na okresie wypowiedzenia. Zakład obiecywał zatrudnienie do końca maja, a tu trach i rozdali wszystkim  wypowiedzenia z powodu złej sytuacji finansowej. Teraz każdą wolną chwilę spędzamy wysyłając aplikacje w różne miejsca. Mam nadzieję, że znajdzie tą pracę (ja też), bo inaczej może być krucho a nasze życie może się obrócić o 180 stopni.

Maluch śpi już 2 godziny i 15 minut - to jego dotychczasowy rekord przy spaniu raz dziennie. Może go dzisiaj pobije:) Byliśmy na sankach, fajna pogoda dzięki temu, że słonko świeci. Kubusia niestety nie zachwyciło ani słońce ani "rażący" w oczka śnieg. Przeszliśmy się trochę, potem do lidla po warzywa na zupkę. Dzisiaj jarzynowy krem. Muszę zacząć kombinować z drugimi daniami, bo takie nudne są te moje obiady. Ziemniaki, makaron, czasami ryż, żadnych wariacji. A moje dziecko wyrasta na niejadka, więc muszę go przekonać, że jedzenie może być fajne. Ale na żaglówki i wesołe minki na talerzu przyjdzie jeszcze czas, wydaje mi się jeszcze za mały. Na razie dostaje swoją miskę, widelec i stuka w nią aż trafi na jakiś kąsek:)

środa, 16 lutego 2011

Złośnik

Dzisiejszy dzień to ćwiczenie mojej cierpliwości. Kubuś był nie do zniesienia. Ciągle jęczał, wystarczyło zrobić coś nie po jego myśli i od razu w ryk. Naczytałam się o buncie dwulatka, że może trwać nawet od 18 do 30 miesiąca i się zastanawiam czy u nas juz się nie zaczął. Momentami jest taki kochany, że do rany przyłóż. Kiedy mu mówię, żeby mnie pokochał, obejmuje mie tymi swoimi rączkami z całej siły, przytula policzek do policzka, a ja się rozpływam z ogromu miłości. A po chwili zamienia się w potworka. Od 11.40 próbowałam nakarmić go zupie. W międzyczasie się wyspał (1,5 godziny), zupy nie chciał, drugiego nie chciał. W efekcie od Danonka, którego zjadł o 10 do godziny 19 - kolacji, zjadł dosłownie kilka łyżek zupy, bo nie dostał nic w zamian. Ja poniosłam klęskę, bo moje dziecko nie wyglądało na głodne ani zrozpaczone.

wtorek, 15 lutego 2011

Bez nazwy

W czwartek zrobiliśmy sobie długi weekend i pojechaliśmy na Kujawy w celu sobotniego imprezowania na pierwszych urodzinkach chrześnicy męża. Było bardzo fajnie, tyle że Kubuś przyzwyczajony do innych warunków (nas dwoje nie robi tyle hałasu co rozgadana pięciolatka i reszta gości) budził się w nocy, bo przez szybę w drzwiach widział światło i się kompletnie wybudzał. Długo zajmowało uśpienie go. Poza tym pojechał z lekkim katarkiem, który rozwinął się w piątek w katarzysko. Rozważałam powrót do domu, bo Antosia niedawno przeszła zapalenie oskrzeli i bałam się, że maluch ją zarazi. Ale po rozmowie z bratową zostaliśmy. Trzy dni pod rząd późnego chodzenia spać spowodowały, że jak wracaliśmy to pierwszy raz kimnęłam się na 40 minut w samochodzie:) Kupiłam Kubusiowi kilka rzeczy na rozmiar 98-110, bo w ciuchlandzie i były taniutkie. Wyjazd trochę rozwalił naukę nocnikowania, bo nie odbywała się za często i dopiero dzisiaj Kubuś otrzymał gromkie brawa za wypełnienie swojego tronu:)

 Kto by pomyślał, że rzeczy z niemieckiego Orsaya są Made in Poland. Sama byłam w szoku jak zobaczyłam:)

Nauczyłam Kubusia udawać małpkę:D Jeszcze nie wychodzi super, ale radość i duma ogromne.

Na wyjeździe Kubuś spał tylko raz, pierwszą drzemkę.Nie było siły, która by go położyła po południu. Męczył się potem od ok. 12 do samego wieczoru, a my z nim, bo był mega maruderem. Więc od dzisiaj Kubuś będzie spał tylko raz. Zamierzam kłaść go około południa i mam nadzieję, że pośpi trzy godziny:D (tak, wiem, marzenia ściętej głowy...) Dzisiaj wstał o 6.20 i nie wytrzymał do realizacji mojego planu. Zasnął na tym mrozie w wózku w połowie spaceru. Ale za to w domciu go przeniosłam do łóżeczka, rozebrałam i spał sobie smacznie troszkę ponad dwie godzinki.

wtorek, 8 lutego 2011

Zuch z paszczą pełną zębów

Zaliczyliśmy dziś wizytę u lekarza - standardową w wieku 18 miesięcy. Badanie, szczepienie, ewentualne porady. Przepisaliśmy się do innej pani doktor i jestem zadowolona, aczkolwiek co do pewnych kwestii znowu usłyszałam inną opinię i już mam mętlik w głowie.
Mój MAŁY WIELKI ZUCH był cichutko podczas badania stetoskopem, nie bał się, a przy szczepieniu nawet nie kwęknął. Byłam w szoku, bo na wizycie w czasie  choroby nie było tak pięknie, no i pękałam z dumy:)
Zapytałam co w związku z witaminą D3, podawać czy nie podawać. Pani doktor, którą odwiedziliśmy we wrześniu kazała przerwać, pan doktor, u którego byliśmy w styczniu kazał podawać do drugiego roku życia, a dzisiejsza pani doktor powiedziała, żeby brać do marca. I bądź mądry człowieku. Dostaliśmy bez problemów receptę na ową witamnkę ( krople na receptę kosztują 3zł, a w kapsułkach twist-off bez recepty ok. 30zł) i nie usłyszeliśmy już wywodów, jak to rodzice za dużo podają i lepiej im nie dawać do ręki kropli. Może to i prawda, ale ja daję ile trzeba. Generalnie jeden pediatra wyjaśnił mi, że chodzi o to, że ta w kroplach wietrzeje szybko. Fakt, starczyłoby jej na około 4 miesiące. My, wg zaleceń, używamy miesiąc, resztę wyrzucam i ide po nową receptę.
Przy porodzie położna powiedziała mi, że Kubuś ma za krótkie wędzidełko podjęzykowe. Żeby niczego nie zaniedbać, przy każdej wizycie pytałam lekarzy kiedy mam się udać do laryngologa czy innego specjalisty. Jednak zawsze słyszałam, że to jak dziecko skończy chociaż rok, ostatnio, żeby poczekać aż zacznie składać słówka w dłuższe zestawy. A co dzisiaj? Ja pytam o to samo po raz kolejny, a ona do mnie, że się idzie jak dziecko ma 5-6 miesięcy ze względu na ewentualne problemy z jedzieniem. Ręce mi opadły. Chciałam przecież!
Dostaliśmy skierowanie, niedługo się wybieramy do laryngologa. Jestem trochę bardziej spokojna, bo wiem, że Kubuś, ani jak był malutki ani teraz nie ma problemów zgryzieniem czy przełykaniem.

No i na koniec, piętnasty ząbek się wykluł:) Szły te dwie trójki razem, ale wyszły osobno. Może teraz zmniejszą się nasze problemy z nocnym spaniem.

niedziela, 6 lutego 2011

Do pary na cześć jaglanki

No i pojawił się w Kubusiowej jamie ustnej kolejny, czternasty już ząbek. Tym razem prawa dolna trójeczka :)

Od zawsze unikałam kaszy jaglanej. Generalnie stwierdzenie, że byłam niejadkiem to w moim przypadku mało powiedziane. Wybrzydzałam czym się da i mogłam jeść na okrągło mortadelę, ewentualnie udko z kurczaka czy jajko.  Kubusiowi staram się dawać różne rzeczy, te które ja średnio lubię też, ale w sumie jego dieta nie jest za bardzo urozmaicona. No i w ten weekend zakupiliśmy kaszę jaglaną i deserki były z jej dodatkiem: wczoraj szarlotka na sypko ( to tylko taka górnolotna nazwa:) ) a dziś kaszka jaglana z rodzynkami w jogurtowej polewie. Nawet mi smakowało:) Kubusiek nie zjadł dużo, ale wiem, że trochę dotarło do brzuszka i nie wzdrygał się na sam widok:). Dajemy mu teraz drugie danie (deser też jeśli konsystencja pozwala)  podrobione w miseczce, widelec do łapki i walczy chłopak. Nawet mu nieźle idzie. Stuka widelcem o dno miski w nadziei, że coś się uda nakłuć. Z zupką jeszcze kiepsko, bo nie umie utrzymać łyżki w tej samej pozycji na trasie miska - usta. Nabrać też nie jest łatwo.
 

Weekendowo

Co do nocnika - od czwartku udało się jak na razie 3 razy złowić Kubusiowe płyny. Dziś zauważyłam, że to jak na razie wielki łut szczęścia. Gdyby mąż posadziłby go dziś minutę później, nocnik pozostałby pusty.

Oglądaliśmy wczoraj swoje zdjęcia klasowe z lat szkoły podstawowej. Przy winku i piwku homory dopisywały i zgodnie stwierdziliśmy, że już się nie dziwimy, że Kubuś jak na chłopca niezawysoki jest. Obydwoje byliśmy raczej niscy w dzieciństwie. Ja podskoczyłam dopiero w gimnazjum, mąż też w tym przedziale. Śmialiśmy się, bo na jednym ze  zdjęć mąż ustawił  się na ławeczce z najwyższymi osobami, no i generalnie mógł służyć jako podłokietnik dla nich.... :)

Byliśmy niedawno w kościele. Kubuś oczywiście zwiedził całą lewą nawę, ale jakoś ciut więcej rozumie. Dał się chwilę potrzymać na rękach, robił Amen kilka razy w stronę obrazu i raz nawet klęknął ze mną. Może za jakiś czas zrozumie, że to miejsce, gdzie przez godzinę stoi się w miejscu:)

piątek, 4 lutego 2011

18 miesięcy

Mały Miś kończy dziś 18 miesięcy. 18 miesięcy temu o tej porze wjeżdżałam właśnie na wózku do sali szpitalnej, w której mieliśmy spędzić najbliższe 3 nocki... Jak ten czas leci.
Wczorajszy dzień był takim prawie idealnym jeśli chodzi o organizację. Staramy się, żeby Kubuś dostawał określoną liczbę posiłków, chodził spać o tej samej porze. Z reguły nam się to udaje, wyjątkiem są różne uroczystości czy wyjazdy. Jeśli chodzi o dzienną drzemkę, Malutki w dalszym ciągu śpi dwa razy. Bardzo ciężko jest mu wytrzymać jeśli śpi tylko raz, bo wtedy nie śpi wcale dłużej, a tyle samo co podczas jednej drzemki (przy dwóch drzemkach w ciągu dnia). Nasz wczorajszy plan dnia:
6.30 - pobudka, lądowanie u nas w łóżku, chwila leżakowania, ewentualnie kimania,
6.55 - czas na kaszkę, po niej jakieś 10 minut ulegiwania się kaszki w brzuszku, wspólne chichoty, zabawy i wygłupy, no i czas wstawać
7.50 - poszliśmy sobie z wózeczkiem na dworek - do sklepu, po pół godzinie wróciliśmy
8.30 - śniadanie, głównie moje, Kubuś niestety ledwo co tknął kanapeczkę z wędlinką i pomidorkiem.
9.30 - Chcesz Danonka? Taaa!  Danonek Mega wchłonięty dosłownie, wcześniej dostał biszkopta.
10.15-11.45 - pierwsza drzemka
12.15 - 12.40 - wyszlismy na dworek odśnieżyć podwórko
13.15 - zupka, barsczyk z buraczkami i jajkiem
14.30 - drugie danie  - makaron z mięsem i warzywami - coś jak spaghetti,
15.20 - 16.45 - druga drzemka
17.00 - deserek - ulubiony banan
19.00 - kolacja - kanapeczka, też mało ruszona
19.30 - kąpiel z Tatusiem, ja już nie pamiętam kiedy kąpałam naszego Malucha
20.00  - idziemy jeść kaszę i zasypiać - niestety wczoraj nie poszło łatwo, Kubuś gadał coś po swojemu i ciągle wstawał, w efekcie poszedł spać bez smoczka, z rozpiętą piżamą i rzepem od pampersa "wbitym" w plecy.

I tak mi dzień zleciał.
W międzyczasie oczywiście zabawa, trochę ze mną, trochę sam, sadzanie na nocniczku, nie obyło się bez kwękania.

Strach się bać:)

Od listopada chodziłam na darmowy kurs samoobrony dla kobiet w moim mieście. Kurs się już skończył, a mi żal,  bo bardzo mi się podobała taka forma relaksu. Dla mnie to była odskocznia od szkoły, męża, dziecka, mogłam skupić się na sobie. No i sposób na odreagowanie stresów. Co mi dał jeśli chodzi o samoobronę? Nauczyłam się różnych chwytów, kopnięć, no i przede wszystkim  trochęrozciągnęłam moje zastałe ciało i nabrałam większej pewności siebie. Nie wiem czy obronię się w przypadku realnego napadu, ale wiem co mam robić jakby co. Z okazji zakończenia kursu przygotowałyśmy mały pokazik z różnych technik, których się nauczyłyśmy, dostałyśmy dyplomu ukończenia. Miło było.

czwartek, 3 lutego 2011

Sikuuuuu!

W końcu się udało. Otóż pierwsze siknięcie mojego Szkraba pojawiło się w nocniku. Wróciłam z biblioteki i tak od niechcenia zapytała Kubusia czy chce usiąść na nocniku. On tylko po swojemu "TAK"odpowiada więc nie wiemy kiedy na poważnie coś chce. Posiedział chwilę i wstał, ja patrzę a tam pełniuśko:D Od razu go nachwaliliśmy, biliśmy brawo, on sobie oczywiście też:) Nie łudzę się, że teraz już będzie ciągle do nocnika, ale mam nadzieję, że to początek zwrotu w tym temacie:)

Od razu może o nocniku. Naoglądałam się tyle różnych z myślami, jak to moje dziecko będzie królem na tronie itp. Stanęło na najzwyklejszym. I myślę, że nie będę żałować.
Nasz nocnik  

środa, 2 lutego 2011

No geniusz po prostu ;)

Po wyczerpującym psychicznie dniu zasiadłam w końcu do mojego komputerka. I już przypominam sobie fakty, które miałam zapisać wcześniej:)

Kubuś siedział sobie wczoraj na nocniku 5 razy, oczywiście ani razu nie wypełniwszy choćby jego dna. Ale jestem cierpliwa, będziemy ćwiczyć. Lubi przesiadywanie na nim, ale trzeba go troche zająć, żeby nie wstał i sam sobie nie wziął tego, czego akurat potrzebuje.

Dzisiejszy dzień spędził na "żłobkowaniu" u mojej Siostry z powodu mojego egzaminu. Wierzę, że dobrze sią bawił i opiekę miał dobrą, no i nie obżerał się ciągle słodkimi rzeczami. Dzięki Kochana!

Zauważyłam, że ten miesiąc, znaczy się osiemnasty, to początek czegoś nowego w rozwoju mojego głuptaska. Otóż, Kubus powolutku zamienia się w małego, rozumnego chłopczyka. Oczywiście w umiarze, ale dla mnie jest i tak moim małym geniuszem:) Dużo już rozumie, często świadomie nie reaguje na różne polecenia czy robi na złość, a to też przecież świadczy o postępach. Wie dużo paktycznych rzeczy, jeśli chodzi o obsługiwanie różniastych domowych sprzętów.

W poniedziałek Synuś zorientował się, że zapięcie pajaca do spania nie jest tak skomplikowane, na jakie wygląda. I co? Dwa pociągnięcia i gotowe, pajac rozpięty, wystarczyło przechylić odpowednio rączki i tak pajac wylądował u  stóp Kubusia:)


Kilka dni temu zauwazylismy z mężem, że Kubuś zaczyna się interesować kolejką Mula z Ikei. Trochę niezdarnie, ale pierwsze parę klocków poszło w ruch. Dziś po południu, nasz Spryciarz wziął sobie tą kolejkę, postawił na łóżko i męczył się z nią dotąd, aż nauczył się "pokonywać"  zakręty. Ochom i achom z naszych ust nie było końca:)

Kolejka MULA