niedziela, 6 lutego 2011

Weekendowo

Co do nocnika - od czwartku udało się jak na razie 3 razy złowić Kubusiowe płyny. Dziś zauważyłam, że to jak na razie wielki łut szczęścia. Gdyby mąż posadziłby go dziś minutę później, nocnik pozostałby pusty.

Oglądaliśmy wczoraj swoje zdjęcia klasowe z lat szkoły podstawowej. Przy winku i piwku homory dopisywały i zgodnie stwierdziliśmy, że już się nie dziwimy, że Kubuś jak na chłopca niezawysoki jest. Obydwoje byliśmy raczej niscy w dzieciństwie. Ja podskoczyłam dopiero w gimnazjum, mąż też w tym przedziale. Śmialiśmy się, bo na jednym ze  zdjęć mąż ustawił  się na ławeczce z najwyższymi osobami, no i generalnie mógł służyć jako podłokietnik dla nich.... :)

Byliśmy niedawno w kościele. Kubuś oczywiście zwiedził całą lewą nawę, ale jakoś ciut więcej rozumie. Dał się chwilę potrzymać na rękach, robił Amen kilka razy w stronę obrazu i raz nawet klęknął ze mną. Może za jakiś czas zrozumie, że to miejsce, gdzie przez godzinę stoi się w miejscu:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz