piątek, 28 października 2011

Czasu brak

Ten tydzień to  dla mojego organizmu jakiś maraton.Codziennie wcześnie wstaję, późno kładę się spać, późno wracam do domu i ciągle mam co robić. Jak juz siądę przed tv żeby serialik obejrzeć to albo z żelazkiem w ręku albo coś porządkuję, a w najlepszym wypadku szukam czegoś w necie albo tworzę pisma. A wszystko dlatego, że zmieniam pracę. Dziś prawdopodbnie złożę wypowiedzenie i nie ukrywam, że mam niezłego stresa bo to mój pierwszy raz:) 
Z zestawu zimowego dla Kubusia mamy czapkę , szalik, kurtkę, pożyczone spodnie, dlatego musze dokupić w najbliższym czasie drugie żeby były na zmianę  i dziś dokupię w kolorze czapki rękawiczki. Buciki zamówiłam na Allegro z firmy Mrugała. Może ktoś z Was kupował takie dziecku i podzieli się ze mną spostrzeżeniami?
Kubuś znowu przeziębiony. Bujamy się z tymi chorobami ciągle ostatnio. Jedno przeziębienie wyleczymy - nadchodzi drugie. Nie mam już pomysłu co do sposobów leczenia, które by pomogły mojemu żłobkowemu Chłopczykowi. A przecież we wtorek zamierzamy na cmentarzu prezentować nowy zestaw  szalikowo-czapkowy:)

+ + + + + + + + + + +

Wypowiedzenie złożone. Ręce mi się oczywiście spociły, ale tera czekam tylko na info czy pracodawca wypuści mnie na mocy porozumienia.

sobota, 22 października 2011

Dzień Śpiocha

Kubuś znowu zerwał się dziś o 6:00. Przestałam już mieć nadzieję na wyspanie się w najbliższej dziesięciolatce...
Miałam w planach wypocząć podczas weekendu, ale Synkowi chyba się ten pomysł nie spodobał. Wstał marudny i ciężko było cokolwiek  wskórać kreatywnością. Uspokoiła go wreszcie o 9:00 pomoc przy  wstawianiu mięsa i warzyw na rosołek, ale  to nie był jego dzień. Usnął oparty o mnie o 10.40 przy czytaniu po raz drugi dzisiejszego dnia Trzech Świnek i mimo przebudzenia o 12:00 wstał ostatecznie o 14:00. Myślałam,że będzie problem z wieczornym zaśnięciem, ale o 19.50 już chrapał:)
Po południu wybraliśmy się do centrum handlowego na spotkanie ze Świnką Peppą. Stwierdzam, że na takie atrakcje jeszcze za wcześnie, są ciekawsze miejsca gdzie zapewnią dziecku rozrywkę  tego pokroju niż centrum handlowe, a zdecydowanie spokojniejsze. Występy i zabawy przeznaczone były dla minimum trzylatków. Głośno  i tłocznie było okrutnie, mimo, że jak na takie rozgłośnienie imprezy to można by się było spodziewać więcej dzieciaków. O każdy przyrząd - domek do zabawy, bujaka, zjeżdżalnię, trzeba było walczyć, bo starsze dzieci przepychały się tak,że Kubuś co chwila obrywał. On potrafi zaatakować, ale te dzieci po prostu były silniejsze, przepychały go i wtedy zaczynał kwilić. Po godzince wróciliśmy do domu obiecując sobie że na drugi raz wybierzemy coś mniej hałaśliwego.

piątek, 21 października 2011

Jak kaleczniak

Auuuuuaaaaa!
Dla zdrowotności poddałam się wczoraj w firmie szczepieniu przeciw grypie. Nigdy nie miałam alergii i  skutków ubocznych po stosowanych lekach. Ale dzisiaj………… bolą mnie wszystkie mięśnie, a o istnieniu niektórych dopiero się dowiedziałam. Jak mi się zastoją to nie mogą się dźwignąć z krzesła. Masakra po prostu. Mam nadzieję, że chociaż szczepionka będzei skuteczna.

Dziś do pracy miałam na 9, więc liczyłam ze Kubuś tak jak od początku tygodnia kiedy to musiałam go budzić, wstanie bodaj o tej  6.30. Niestety, mój Promyczek chyba wyczuł, że Mamusia chce pospać i zerwał się o 6:00.

 Zatem, obolała i śpiąca wracam dalej do pracy…

  - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - -

W końcu udało się wspólnymi siłami zaszczepić w Kubusiu chęć słuchania bajki na dobranoc. Oczywiście nie wygląda to jak w filmie, gdzie dziecko leży w łóżku i w połowie czytania zasypia, ale i tak jest fajnie:) TYlko dlaczego od poniedziałku licząc dzisiaj po raz czwarty czytałam "Trzy świnki"??? 

poniedziałek, 17 października 2011

Urodzinki u rodzinki

Kolejny weekend za nami, leci czas że ho ho. Spędziliśmy go u mojej siostry ciotecznej, w planach były tylko urodziny trzyletniej Ali, ale ostatecznie pojechaliśmy na cały weekend. Nadrobiłyśmy plotkowanie jak za starych licealno-studenckich czasów, spotkałam się z dawno nie widzianym ciotecznym rodzeństwem.Kubuś wyszalał się niesamowicie, największą atrakcją było oczywiście lulanie lali i wożenie jej po całym domu. Ala uczyła go co robić, żeby płaczący bobas się uspokoił, on ją uczył popisywania się tekstem  Noo nie! Fajnie było:) Poza tym, zobaczyłam, jak Kubuś sobie radzi z układaniem puzzli, składaniem drewnianych budowli, a w głowie narodziły się nowe pomysły na świąteczne prezenty. NIe obyło się bez wyrywania zabawek, ale z innymi rodzicami daliśmy radę:) W niedzielę po południu zawitaliśmy jeszcze do znajomych , którzy też mają prawie trzyletnią córeczkę. No i w szoku byłam, bo miałam wrażenie jakby synuś nie zauważył zmiany siedziby. Biegał, szalał, od razu witał się ze wszystkimi. Zaczepiał dorosłych. Jak nie on. Mówi dalej malutko, ale  do słownika dorzucił:
 - Ceś - Cześć
 - Tsi  - Trzy
 - Ala
- Ania
 - no i oczywiście swoje No nie!

U mnie w planach zmiana pracy. Jeśli przejdę badania, które mam za tydzień to składam wypowiedzenie:)  Stresuję się bardzo, ale mam nadzieję, że to będzie początek zmian ku lepszemu.
Żeby było ciekawiej,do aktualnej pracy już nie mam jak bez nerwów dotrzeć. Zamknęli drugie duże skrzyżowanie na mojej trasie dojazdu i ledwo się  wciskam do autobusu, nie mówiąc  o dochodzeniu do przystanku  "na okrętkę". Grrrr!

wtorek, 11 października 2011

Początek pożegnania z pieluchą

Kubuś już drugi dzień chodzi do żłobka bez pieluchy. Zakładają mu tylko na sen. No i ku memu ogromnemu zdziwieniu nie przynoszę stery zasikanych majtek, których zapasik oczywiście zaniosłam. Duma mnie rozpiera:) Jest za to inny problem.... Kubuś potrafi trzymać siusiu dopóki nie usiądzie na miejscu prrzeznaczenia, ale w żłobku robi to celowo, tzn. siusiać nie chce i wstrzymuje. Przez cały dzień robi przymusowe parę kropel, a resztę wypompowuje przez sen i w domu. Martwię się, czym to jest spowodowane? Stres? Strach? Wstyd? Nowa sytuacja? Mam nadzieję, że się przekona i będzie normalnie wołał Ciocie na "sedesowanie". W domu potrafi za rękę zaciągnąć mnie do łazienki i nie ma problemów. Synku, liczę na Ciebie!
Kubuś od ostatniej wizyty u lekarza pije codziennie tran. Nie zawsze robi to chętnie i w sumie wcale się nie dziwię, czasami wypluwa część na bluzkę. Nie jest to częste, bo kreatywnością i darem przekonywania z reguły to wypija, ale generalnie mam wrażenie że wszędzie capi rybą, fuuu!

wtorek, 4 października 2011

Mamy czuwają

Dzisiejszy poranek w żłobku po wczorajszych zawirowaniach tatusiowych:
Tata Bartusia szukał wczoraj jasnego polara.
 Tata Kubusia zabrał do domu bordowego polara.
Tata Jasia zabrał żółtą chustkę z kaczuszki, bo to na pewno Jasia.
Dziś tata Jasia zwrócił czyjąś zółtą chustkę w kaczuszki , mama Kubusia (ja znaczy się) zwróciła bordowego polara, bo Kubusia to on nie był , a tata Bartusia będzie mógł po południu odebrać   tego bordowego polara:)

poniedziałek, 3 października 2011

Sedes królem weekendu

Kubuś na wejściu u wszystkich dziadków był wstydkiem, ale co tam! Od soboty nawet nie tknął nocnika oraz pieluchy i cały czas załatwiał się na sedes:) Nie miał problemów z trzymaniem,a mokre spodnie były związane  tylko z  dużym ciśnieniem i niedokłanym usadzeniem go  na sedesie. Podczas sobotniego snu dziennego pieluchy nie użył nawet , a w niedzielę w samochodzie spał bez niej. Do żłobka poszedł  dziś w pieluszcce , ale uświadomiłam jedną z cioć, że jeśli w następny weekend w domu będzie sobie tak radził to będę go posyłać z zapasowymi majtkami a bez pieluchy. Oby!

sobota, 1 października 2011

Logopeda

Weekend mamy wyjazdowy w rodzinne strony, ale priotytetem przed wyjazdem była wczorajsza wizyta u logopedy.
Gabinet miły dla oczu, chociaż działający w ramach NFZ. Mimo to Kubuś  na początku  siedział jak trusia struchlały ze strachu. Pani logopedka spisała wszystkie dane, zrobiła rozpoznanie. Pytania były nawet o to  czy Kubuniowi  przeszkadzają metki przy bluzkach, czy lubi mycie głowy, obcinanie paznokci, w jakiej formie ma podawane jedzenie, czy dieta zróżnicowana czy tylko kilka produktów je, jak śpi, czy choruje, więc chyba szczegółowe:) W tym czasie synek się rozkręcił . Ciekawa była świecąca myszka od kompa, a obietnica pani doktor, że po każdym wykonanym zadaniu dostanie naklejkę, spowodowała, że był gotów na wszystko. Dzielnie reagował na wszystkie polecenia, a palec pani doktor pozostał bez szwanku po wyjęciu z Kubusiowej buzi. No i zdobył 5 naklejek, z żalem zostawiając resztę. Dostaliśmy serię ćwiczeń biernych i aktywnych do wykonywania przez pół roku. Jeśli okaże się, że Kubuś nie chce ćwiczyć, czy nie przynoszą one rezultatów, to dostaniemy wskazanie na zabieg do chirurga stomatologa, który zrobi szybko plastykę  wędzidełka laserowo bez narkozy i przelewania krwi.  Jak określiła logopedka "wskazanie jest względne, wada nie rozejdzie się sama, ale warto najpierw spróbować ćwiczeń".  Poza tym dowiedziałam się, że ta wada może być dziedziczna, bo moja mama ma niewielkie problemy z wypowiadaniem R, ja też, a Kubusiowi się zapowiada. Opowiedziałam, że nie jestem hipochondryczką, ale nie chcę żeby moje dziecko miało kompleks tak jak mam go ja, że nie wypowiadam odpowiednio tej najsławniejszej literki. Stwierdziła, że ja ją mówię, tylko inaczej, poprawiając mi tym sposobem humor na cały weekend:) Na moim języku pokazała mi ćwiczenia, które mamy wykonywać z Kubusiem, mam taki sam język jak Kubuś ponoć. Generalnie logopedka podbiła moje serce nieświadomie:) Wizyta generalnie bardzo  udana, pani doktor stworzona do pracy  z dziećmi, a mi ulżyło, że nie jestem przewrażliwiona.

Wczoraj spędziliśmy noc u mojego taty. Mówiliśmy pacierz całą rodziną: ja, mąż, tata, Kubuś, piesek 1, piesek 2, samochodzik i krem do twarzy:)