wtorek, 20 grudnia 2011

Motto na czas Świąt i w ogóle:)

Wyczytane na jednym z Waszych blogów, nie mogłam się powstrzymać od powielenia.

Kobieca modlitwa:

Panie Boże spraw, aby wszystki kalorie poszły w cycki.

:):):)

poniedziałek, 19 grudnia 2011

I znowu chorobowo

 No i się przypałętało choróbsko. Ponoć to prawie normalne po ospie, która bardzo osłabia odporność. Jak dotarliśmy po Kubusia parę minut po 16 do żłobka, to wyglądał jak siedem nieszczęść. Gile, których nie nadążały Ciocie wycierać, wycierał sweterkiem, przez co podrażnił sobie pół policzka. No i teraz ma czerwony policzek, czerwono i glutowato pod nosem, rozdrapane na nosie, pokasłuje, ehhh. Teraz, nafaszerowany lekami jak świąteczny karp pieczarkami, zasnął w piżamie, grubych skarpetkach i w szlafroku, w kapturze szlafrokowym, otoczony ulubionymi pluszakami.  Teraz moja w tym głowa, żeby mu to wszystko pościągać, zanim się ugotuje:) Ale cel uświęca środki, misja  "Zdążyć przed świętami" rozpoczęta.

niedziela, 18 grudnia 2011

Niedziela

Zgodnie z proroczymi przepowiedniami Kubusiowej Pani Pediatry leki na odporność nie są po to żeby uodparniać. Zatem po co? Faszeruję dziecko różnymi specyfikami tylko po to, żeby ktoś na tym zarobił? Po trzech tygodniach spędzonych w domu i dwóch dniach w żłobku w połączeniu z tą fascynującą pogodą za oknem Kubuś już ma gila. A od ponad dwóch miesięcy bierze tran, brał Imunit przez wrzesień, kilka dni przed pójściem do żłobka zaczął brać Biostyminę. Chodzimy na dwór, może nie są to długaśne spacery, ale chodzimy. Nie żyjemy w sterylnych pomieszczeniach , więc wg mnie zdrowy kontakt z bakteriami jest. I wszystko generalnie na nic. Zła jestem, bo Święta idą, wolnego już brak jakby co, a jeszcze w styczniu wyjeżdżam na półtora miesiąca na kurs, co jeszcze bardziej napawa mnie myślami, jak sobie chłopaki poradzą we dwóch w cchwili, gdy  któryś zachoruje.Przecież ciągłe chodzenie na zwolnienie wiąże się wiadomo z czym. Oj, depresyjny dziś mam nastrój. Oby jutro było lepiej.
Wstaliśmy dziś o 8.40 :) Nie, nie. Kubuś nie przespał całej nocy, a ja wcale się nie wyspałam. Wczoraj chłopaki wyjechali po mnie na stację i do domu dotarliśmy ok 20, więc Kubuś poszedł spać ok 21. Obudził się o 4 z jęczeniem, marudzeniem, wołaniem o jedzenie mimo zjedzonej kolacji itp. Wzięliśmy go do siebie -  bo sami się późno położyliśmy, więc nie zamierzaliśmy zaczynać niedzieli o tej porze. Nic to nie dało  i tak przed 6 Kubuś dostał śniadanie czyli kaszę. Wysiorbał całą w błyskawicznym tempie, ale jakoś tak się położył z nami, no  i zasnął:) Obudziłam się, patrzę ( a w sumie czuję)  - coś tu mokro. Nad ranem jak go Tatuś wysikiwał to już mu nie założył pieluchy...... więc i pranko w niedzielę z rana zaliczyłam. Ale za to w kościele było fajnie, bo pierwszy raz od dawna, dzięki późnej pobudce, poszliśmy na dziecinną mszę. Kubuś był prawie aniołem, co się rzadko zdarza, a ja zawodziłam na całe gardło, bo dziewczynki chórzystki fajne pieśni śpiewały:)

piątek, 16 grudnia 2011

"Już lecę Synku!" i pierwsze efekty tej wielkiej miłości

Kubuś po prawie trzytygodniowej przerwie zawitał wczoraj do żłobka. Ku mojej radości jeszcze nie zapomniał o ciociach i chętnie poszedł się bawić. Okazało się, że na wczoraj zaplanowane było wyjście do sali zabaw w ramach Mikołajek, więc się załapał. Pojechaliśmy po niego do tej sali,  a tam i rodzice i dzieci się bawią, to i my:) Kubuś pokazał wszystko co potrafi, łącznie ze skakaniem najpierw twarzą, później pupcią w piłeczki:) Dla niego to raj na ziemi, bo nikt(to znaczy ja)  nie dostaje zawału jak gdzieś wchodzi wysoko sam, trampolina i zjeżdżalnia do woli, no i jeszcze te piłeczki:) To właśnie plus prywatnego żłobka - nie ma zbiórek na Mikołajki, Dzień Górnika, Hutnika, kredki, farbki i wyklejanki, bo wszystko w cenie.

Żeby nie było tak różowo, to się Synek okazał mądrzejszy od rodziców. Szybciutko zobaczył, że dla niego wszystko, że lecimy na każde zawołanie, więc wykorzystuje do woli. Najbardziej podczas kładzenia spać. Po paciorku i  bajce kładł go Tatuś ostatnio. Nie, on się musi pożegnać jeszcze raz z Mamą, od razu przy okazji przyklejając się do mnie z tekstem: "Nie pi Puba". No ale nie ma przeproś, kładziemy, od dwóch dni zostawiam mu lampkę zapaloną i wychodzimy. Po chwili słyszymy: Papa Mama  - odpowiadam, Papa Tata - odpowiada. Po kolejnej chwili chce mu się pić, zaraz potem jeść, siusiu, nie w tym rogu chce spać, nie z tymi zabawkami, znowu mu się chce pić, czasami jeszcze jeść. A wiadomo, jak się ma niejadka, to w chwili gdy zawoła, że jednak chce coś zjeść to ogólna radość w domu.  I tak po kilka razy.  A nam ciśnienie skacze... W efekcie usypianie zajmuje prawie godzinę. Na razie jeszcze mam cierpliwość i  powtarzam sobie w myślach za Bobem: Czy damy radę? Tak, damy radę!

sobota, 10 grudnia 2011

I po ospie

Wróciliśmy do domu. O ile Kubuś przed wyjazdem nie ronił łez za Babcią i pierwszy wsiadł do samochodu, o tyle jak zobaczył naszą chałupkę, to zapragnął wrócić do „Babami”, o czym oznajmił nam donośnym płaczem. Na wizycie kontrolnej  u lekarza nic nowego nie wynikło. Ospa już prawie za nami, bo jeszcze kilka strupków do zagojenia. Poza tym  mamy podać Kubusiowi jedno opakowanie Biostyminy na odporność.
Dostałam od męża stanik. Bardzo ładny, push-up :) ale niestety niewygodny. Pojechaliśmy do sklepu zwrócić, ale że można było tylko wymienić, to szperałam między regałami. Po przymierzeniu dwóch, pani sprzedawczyni zasugerowała mi "prawdziwy" push-up. Jak go zobaczyłam, to padłam:) Swoje waży, ale i efekty są. Generalnie kilka centymetrów w obwodzie więcej:)

czwartek, 8 grudnia 2011

Wycinki prasowe

Przeglądam stronki z informacjami i kilka artykułów zwróciło moją uwagę:)

Olbrzymia kara dla McDonalda
Brazylijska organizacja CDF (Fundacja Obrony Konsumenta) nałożyła na McDonalda karę w wysokości 1,77 mln dolarów za dołączanie zabawek do zestawów Happy Meal - pisze agencja prasowa Agencia Brasil.
CDF uważa, iż rozdawanie zabawek razem z zestawami Happy Meal wywołuje nawyki żywieniowe, które są niezdrowe dla zdrowia dzieci.
Skarga na giganta fast-foodowego została złożona w zeszłym roku. Pomimo tego
McDonalds w dalszym ciągu emitował reklamy nakłaniające do kupna Happy Meal, w których swój produkt zachwalał obecnością w nim zabawki.
 
 - Wprawdzie nie karmię dziecka fast-foodami ale wydaje mi się, że jeśli dziecko raz na jakiś czas dostanie w ramach prezentu tekturowy domek z "zakazanym" i dlatego ulubionym jedzeniem a do tego zabawkę, to się nic nie stanie. No chyba że ten raz na jakiś czas jest co drugi dzień.
 
 
Przy centrum handlowym M1 niezorientowany kierowca może się zgubić. Drogowskazy kierują tu na drogę odległą o... kilkaset kilometrów.
"W okolicach centrum handlowego M1 znajduje się dużo rond i skrzyżowań. Kilka z nich jest oznakowanych dziwnie. Np. na jednym z rond w okolicach Praktikera ruch jest kierowany w stronę dróg krajowych nr 10 i 18. Na skrzyżowaniu z ul. Piłsudskiego znak kieruje na drogę krajową nr 18 w stronę Białegostoku. Jest to o tyle dziwne, że zgodnie z informacją na stronie GDDKiA, droga krajowa nr 10 kończy się pod Płońskiem, dobre kilkadziesiąt kilometrów od M1, a droga krajowa nr 18 jest odległa od tego miejsca o kilkaset kilometrów. Koło centrum M1 prowadzi zaś droga nr 8". - dziwi się nasz czytelnik Tomasz Andrzejewski.
 - No cóż... A to Polska właśnie. A do EURO zostało 183 dni:) Drodzy kibice, życzę powodzenia w dojazdach na mecze:)
 
Becikowe nie dla bogatych rodziców
 Jeszcze w grudniu resort pracy przygotuje projekt ustawy odbierający becikowe najbogatszym rodzinom - informuje "Gazeta Wyborcza". - Chcemy, żeby weszła w życie jak najszybciej - podkreśla osoba z kierownictwa ministerstwa.
- Wszystko zależy od tego, jak przebiegać będą konsultacje społeczne i prace w Sejmie, ale mamy nadzieję, że uda się wszystko przeprowadzić sprawnie i nowe przepisy zaczną obowiązywać jeszcze w pierwszej połowie roku - mówi źródło gazety w resorcie.
Premier Donald Tusk zapowiedział w expose
, że  becikowe będzie przysługiwało tylko rodzinom, których dochód nie przekracza 85 tys. zł rocznie.
 
- Ciekawe czy Ci bardziej zamóżni się zbuntują i przypomną sobie co nieco o dyskryminacji....
 
 
Miłego dnia:)


 
 

środa, 7 grudnia 2011

Newsy

Poczułam się przed chwilą doceniona:) Zadzwonili do mnie właśnie z poprzedniej firmy z propozycją żebym do nich wróciła, do innego działu, na innych warunkach. Może to co mi mówili na pożegnanie, jak dobrym wg nich byłam pracownikiem, nie było takie dalekie od prawdy:) Pewnie nie wrócę, ale zawsze można pomyśleć.

Kubusiowi u Babci nadzwyczaj dobrze. Ponoć jest bardzo grzeczny. Jak zobaczę, że mi Mama siwieje, to będę wiedziała, że kłamała:)  Z jedzeniem różnie, ale to norma. Najważniejsze, że moje opowieści o żłobkowym jedzeniu Mama zapamiętała i karmi Kubusia owocami a nie słodyczami. Kuba  rano wstaje sporo później, czego zazdroszczę bardzo. Zasypia w ciagu dnia sam na łóżku, bo mu Babcia opowiada, że nie ma czasu się z nim kłaść i krząta się gdzieś obok. Generalnie to mogłoby mnie z nimi nie być, bo radzą sobie świetnie. Pojechałam,  bo po pierwsze nie chciałam go zostawiać na tyle, a po drugie skoro Mama zajmuje się niem cały dzień, to chciałam dać jej wolne wieczorem, gdy jest czas mycia, usypiania itd.  Do pracy dojeżdżam pociągiem, o dziwo mam miejsce siedzące i mogę czytać drugą część Tatiany i Aleksandra:)
A mój mąż miał mały wypadek w pracy i skończyło się na szyciu głowy. Szpital w domu jak nic:)

wtorek, 6 grudnia 2011

O Tatusiu:)

Ilekroć czytam na blogach historie z serii: "Opieka nad dzieckiem w wykonaniu Taty", to śmieję się do komputera na głos. Ale oczywiście u  nas też się zdarzają takie przypadki, to chyba taka przypadłość wszystkich Tatusiów:)
Jakieś trzy tygodnie temu, jak złapał pierwszy mróz, nie więcej niż -5 stopni z rana, odbierałam Kubusia ze żłobka. Ubieram go, nałożyłam szalik, próbuję kurtkę, ale tam w środku jeszcze polarowa chustka. No tak - pomyślałam - Tatuś nie zauważył i szło dziecko z chustką w rękawie. Przypomniałam mu wieczorem, mówiąc o wygodzie Synka, żeby mu się bardziej w pamięć wbiło.Na to mój kochany Mąż:  - Ale on miał specjalnie tą chustkę. Tak było zimno rano (?), że założyłem mu i chustkę i szalik..... :)

niedziela, 4 grudnia 2011

Mały kolejarz

Tydzień ospy za nami. Nie jest tak źle jak myślałam. Krosty nie są jakoś strasznie duże, tylko teraz zaczynają bardziej swędzieć. Zwolnienie Tatusia się skończyło, więc przyjechałam dziś z Kubusiem do Mamy i stąd będę dojeżdżać do pracy, a ona się nim zajmie w ciągu dnia od poniedziałku do czwartku. Kubuś, o dziwo, zrobił dziś wazeliniarskie wejście witając się ze wszystkimi ładnie, próbując dogadać się z nami po swojemu i generalnie był całuśny i przytulaśny cały dzień ( bo przyjechaliśmy przed południem, żeby miał czas na oswojenie z terenem). Przywoływał głośnym Mia! Mia! kota, ale Bryśka jak zwykle zwiała przed nim na dwór:) Jestem pozytywnie nastawiona, że jutro sobie poradzą bez większych problemów, więc będę mogła zając się pracą, a nie nadmiernym myśleniem.
Wczoraj kupiłam Kubusiowi z racji Mikołajek drewnianą układankę 17-elementową, tworzącą pociąg. Daliśmy mu to  od razu, bo przecież dla niego trzy dni różnicy nie zrobią. No i  to był nasz błąd, bo teraz na Mikołajki przydałaby się druga układanka:) Kubuś rozpracował tą w godzinkę i dziś wazelinował wszystkim pokazując że potrafi ją sam ułożyć:)
Z kolei dziś rano dostał prezenty Bożonarodzeniowe od chrzestnego i pociągi oraz koparka towarzyszą mu odtąd nieustannie.  A ja już mam alergię na pociągi - Jaką obejrzysz bajkę synku? - pociąg, Poczytamy ksiązeczkę? - tak! o pociągu.  Do Babci  z zabawek przyjechały trzy pociągi plus pociągowa układanka. Mamusiu ratuj!