niedziela, 18 grudnia 2011

Niedziela

Zgodnie z proroczymi przepowiedniami Kubusiowej Pani Pediatry leki na odporność nie są po to żeby uodparniać. Zatem po co? Faszeruję dziecko różnymi specyfikami tylko po to, żeby ktoś na tym zarobił? Po trzech tygodniach spędzonych w domu i dwóch dniach w żłobku w połączeniu z tą fascynującą pogodą za oknem Kubuś już ma gila. A od ponad dwóch miesięcy bierze tran, brał Imunit przez wrzesień, kilka dni przed pójściem do żłobka zaczął brać Biostyminę. Chodzimy na dwór, może nie są to długaśne spacery, ale chodzimy. Nie żyjemy w sterylnych pomieszczeniach , więc wg mnie zdrowy kontakt z bakteriami jest. I wszystko generalnie na nic. Zła jestem, bo Święta idą, wolnego już brak jakby co, a jeszcze w styczniu wyjeżdżam na półtora miesiąca na kurs, co jeszcze bardziej napawa mnie myślami, jak sobie chłopaki poradzą we dwóch w cchwili, gdy  któryś zachoruje.Przecież ciągłe chodzenie na zwolnienie wiąże się wiadomo z czym. Oj, depresyjny dziś mam nastrój. Oby jutro było lepiej.
Wstaliśmy dziś o 8.40 :) Nie, nie. Kubuś nie przespał całej nocy, a ja wcale się nie wyspałam. Wczoraj chłopaki wyjechali po mnie na stację i do domu dotarliśmy ok 20, więc Kubuś poszedł spać ok 21. Obudził się o 4 z jęczeniem, marudzeniem, wołaniem o jedzenie mimo zjedzonej kolacji itp. Wzięliśmy go do siebie -  bo sami się późno położyliśmy, więc nie zamierzaliśmy zaczynać niedzieli o tej porze. Nic to nie dało  i tak przed 6 Kubuś dostał śniadanie czyli kaszę. Wysiorbał całą w błyskawicznym tempie, ale jakoś tak się położył z nami, no  i zasnął:) Obudziłam się, patrzę ( a w sumie czuję)  - coś tu mokro. Nad ranem jak go Tatuś wysikiwał to już mu nie założył pieluchy...... więc i pranko w niedzielę z rana zaliczyłam. Ale za to w kościele było fajnie, bo pierwszy raz od dawna, dzięki późnej pobudce, poszliśmy na dziecinną mszę. Kubuś był prawie aniołem, co się rzadko zdarza, a ja zawodziłam na całe gardło, bo dziewczynki chórzystki fajne pieśni śpiewały:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz