środa, 29 sierpnia 2012

1:0 :)

Zostało nas troje domowników. Mysz pokonana:) Jak ją rano znalazłam, to mimo obrzydzenia oblukałam i pobiegłam opowiedzieć mężowi. A on  co? Pół godziny później zadzwonił z informacją, jakich obrażeń doznała (oszczędzę  Wam szczegółów:)  oraz, że zdjęcie denatki czeka na mnie w aparacie:)  Wariaty z nas, nie ma co:)

wtorek, 28 sierpnia 2012

Nowy "domownik"

No tak, zadomowiła nam się w domu mysz. NIechciana, nielubiana, wyganiana - za nic nie chce opuścić NASZEGO lokum. Postawiłam wczoraj na wieczór pułapkę, a ta cwaniara wyjadła cały chleb nawet nie zahaczając o nią. Dzisiaj drugie podejście z pułapką. Jesli się nie uda, nakarmię ją trutką, w którą się dziś zaopatrzyłam. A sio!

Kubuś jest na etapie pytania dlaczego coś się dzieje. Nie pyta konkretnie: dlaczego? ale: a po co? a czemu? Coraz częściej głowię się i troję, żeby za każdym razem podać inną odpowiedź, bardziej znaczącą dla mojego Smyka, kiedy on pyta po raz piąty o to samo:)
No i rozbraja mnie coraz to ciekawszymi tekstami:)
Czekami ostatnio na stacji na pociąg, idzie zakonnica a ten na cały głos:
- Mama, to Bozia?
:) :) :)

wtorek, 21 sierpnia 2012

Nudy na pudy

Kolacja zjedzona, rzeczy naszykowane, wykąpana, Kubuś wysikany - mogę  przysiąść. Zrobiłam sobie takie zaległości w pisaniu tego, co chcę uwiecznić, że już nie pamiętam, co chciałam umieścić. Bo to głównie dlatego, że nic się nie dzieje.
Wspominałam o wędzidełku i wizycie u dentysty. Jednocześnie była to pierwsza Kubusia wizyta u stomatologa i pierwsze badanie ząbków. Dziecko mi się uczepiło nogi i tak wstąpiliśmy do gabinetu. A tam?  Stomatolożka z powołaniem:) Siedliśmy na fotelu razem. Najpierw jeździliśmy góra-dół na fotelu, bo Kuba kierował. Następnie nalewał automatem wodę do kubeczka. Poił też "słonia" czyli rurkę do zasysania śliny wodą i był mega szczęśliwy. W efekcie dentystka obejrzała język i ząbki. Ząbki zdrowe, bielutkie. Ucieszyła się, że ma szeroie łuki, co zwiastuje, że będzie miejsce na stałe ząbki. Mamy się zgłosić na lakierowanie, które się wykonuje ok. 2 razy do roku. Polecam gabinet! www.duodent.pl
11 sierpnia byliśmy na weselu. Nie, bez Kubusia, i uważam, że słusznie. Dzieci było wyjątkowo sporo, ale uważam, że to nie impreza dla takiego malucha. Wyszaleć się może - fakt, ale muzya głośna, potem problem ze spaniem, a rodzice, którzy przyszli się pobawić nie mają na to czasu, bo junior zmęczony i rozdrażniony. No i spędził Kubuś weekend z Babcią Danusią. Z piątku na sobotę urządził alarm, bo w nocy chciał do mnie, więc się mama umęczyła. Potem już się kochali:)
Po weekendzie spędziłam tydzień z moją Babcią. Brakowało mi takiego wolnego, żeby wszystko toczyło się spokojnym rytmem. Pielałyśmy w ogródku, sprzątałyśmy, prałyśmy, ale odpoczęłam psychicznie, a Kubuś miał okazję wyszaleć się na dworze. I tak, dziś wtorek, a jutro znowu trza iść do pracy. Kubuś wieczorem podniósł mi ciśnienie, bo nagle mu się zachciało pić szczyć, nie tą zabawkę do snu, jeść, o mamusiu! Od 19:20 walczyłam do 20:20 żeby poszedł spać. Znowu, przez ponad tydzień mojego wolnego, odzwyczaił się od przedszkola i rano bardzo niechętnie zostaje. Razem z Ciocią musimy się nieźle napocić żeby nie płakał przy moim wyjściu. A teraz śpi jak aniołek i na sam jego widok wszystkie bolączki mi przechodzą:)

środa, 8 sierpnia 2012

Wszystko co wiem o zbyt krótkim wędzidełku

Madzia, ten post jest dla Ciebie:)
O tym, że moje dziecko ma zbyt krótkie wędzidełko dowiedziałam się w parę minut po porodzie. Lekarka badająca Kubusia uświadomiła mnie, że może mieć problemy ze ssaniem, z mówieniem i że z czasem trzeba się tym zająć. Ja jakoś nie widziałam wady - Kubuś ssał od samego początku bez najmniejszego problemu, z mało wystającą brodawką też poradził sobie bardoz dobrze.Oczy mi się otworzyły jak kilka miesięcy później urodziła się moja bratanica - wywalała jęzorek na pół brody, a Kubuś co najwyżej na wargę. Ok. 11-ego miesiąca poprosiłam peiatrę o info na ten temat. Zbył mnie stwierdzając, że Kubuś za mały. Na roczkowym bilansie kolejna pediatra zbyła mnie, nie stwierdzając głośno, że jestem nadwrażliwa.  Poczekałam do nowego roku. Trafiłam podczas Kubusiowego przeziębienia na trzecią Panią Pediatrę ( do tej pory do niej chodzimy). Miała całkiem inne zdanie - że temat trzeba ruszyć od razu a nie czekać na zbawienie (Kubuś miał półtora roku i jego mowa była mega uboga). ostaliśmy skierowanie do laryngologa. Zależało mi na darmowym lekarzu więc zapisaliśmy się na Niekłańską. Pani laryngolog za krótkie wędzidełko stwierdziła, ale poinformowała, że to zabieg pod narkozą i najwcześniej w wieku 4 lat żeby go robić. Przekazałam to do naszej pediatry a ona od razu wysłała nas do logopedy gotowa wypisać skierowanie do każdego specjalisty, który się wędzidłem mojego dziecka zajmie. Logopedka ( wiek Kubusia -25 miesięcy) podczas pierwszej wizyty stwierdziła krótkie wędzidło, zauważyła, że ja mam podobny język ( fakt, nie wymawiam R prawidłowo, kiedyś chodziłam do logopedy, ale mało ćwiczyłam, rodzice nie zmusili i poszedł temat w zapomnienie). Kazała nam ćwiczyć przez pół roku i zgłosić się do niej znowu. Ćwiczenia które zadała:
1. Ćwiczenie odgłosu konika.
2. Lizanie talerza, dużego lizaka, loda.
3. Masowanie wędzidła palcem, jak wałkiem.
4. Rozpłaszczanie czubka języka dwoma palcami przez lekkie ściskanie.
Kubuś bardzo krótko wytrzymywał ćwiczenia i współpraca nie układała się zbyt dobrze. Po pół roku, czyli jakoś w marcu tego roku zaliczyliśmy kolejną wizytę u wspomnianej logopedki. Stwierdziła, że kwalifikujemy się na zabieg. Odradziła robienie zabiegu pod narkozą, dała numer do stomatologa który robi laserem ale najpierw kazała zrobić badanie słuchu żeby wyeliminować prze rozpoczęciem ćwiczeń z nią niedosłuch. Pod koniec maja byliśmy u laryngolożki w IMiD, która też nas skierowała na podcięcie, ale tym  razem odradziła laser, a poleciła zabieg normalny. Niedosłuchu dziecko nie ma. Żeby się uspokoić zapisałam się i do chirurga i do stomatologa od lasera. I tak -chirurg zapisał nas na zabieg, a stomatolożka opowiedziała jak wygląda zabieg laserem. Generalnie sam zabieg trwa chwilkę, najdłużej samo znieczulanie, bo smarują język żelem, potem nakłuwają jeszcze. rzeba dziecko trzymać, żeby się nie ruszyło, co by mu laser nie spalił więcej niż trzeba. Po laserze zostaje w jamie ustnej  ok 5-6cm rana oparzeniowa, która boli iponoć pierwsza doba PO nie jest łatwa do zniesienia. Powiedziała, że nie ma żadnej różnicy między laserem a zabiegiem mechanicznym , ale że nie ma sensu do takiej kosmetyki usypiać dziecka. Żaden zabieg nie daje stuprocentowej pewności, że będzie idealnie. Po każdym zabiegu trzeba chodzić do logopedy. na koniec odradziła zupełnie podcinanie. Kazała poszukać obrego logopedy, który zdecyduje się ćwiczyć nie juz "zrobiony" język ,co jest łątwiejsze, a pomoże wyćwiczyć język z za krótkim wędzidełkiem.Stwierdziła też, że tai zabieg lepiej wykonać u ciut starszego dziecka, które powie, że boli brzuch, że się kręci w głowie albo że mu niedobrze.
Co do nas, to pewnie zaliczymy jeszcze ilku lekarzy i pewnie wyjdzie na to samo jak byśmy poczekali i poszli później raz. Ale  chcę wiedzieć i nie zaniebać tego więc chodzimy.



niedziela, 5 sierpnia 2012

3 latka

Posiadanie  w domu przedszkolaka stało się faktem. Kubuś skończył 3 latka wczoraj. Nasuwa mi się od razu w pamięci moment jego narodzin i przypomnienie obchodów pierwszych  i drugich urodzinek. Pogoda była podobna, jak to w sierpniu - parówka.  Wczoraj zorganizowaliśmy urodzinki. W tej naszej ciasnocie nie było to łatwe, ale zależało mi na tym, żeby nas odwiedziła rodzinka, bo do dziecka łatwiej się zebrać wszystkim. No  i trzeba integrować obie rodziny w miarę, bo jak nie my to kto.  Wszystko odbyło się w niezłym tempie, przynajmniej dla mnie, bo kursowałam między kuchnią a pokojem, no i za szybko się  skończyło. Gdyby mieszkanie było większe, to by się goście mieli gdzie wylegiwać i relaksować. Obiad był raczej klasyczny, a tort wybraliśmy lodowy - na bezie z orzechami i malinkami.  Nam smakował :) Kubuś świeczkę "trójkę" z małą pomocą zdmuchnął, opluwając przy tym cały tort:) Dzieci, ogólnie czwórka, trochę się pobawiły, powazelinowały do Babć i Cioć, i się impreza zakończyła.Kubuś dostał głównie gadżety do swojego ukochanego Tomka, a mianowicie tory, pociąg i puzzle z Tomkiem, a do tego pieniądze, bluzeczki, dresy, puzzle, książkę z bajkami. Generalnie wydaje mi się, że to pierwsze Kubusiowe święto, gdzie dostał coś, co mu sprawiło niesamowitą radość. Do tej pory zabawki cieszyły najpierw nas, a on się uczył nimi bawić. Teraz wszystkie pociągi zrobiły  już po torach  więcej kilometrów niż nasz samochód
w tym roku:)
Bilans trzylatkowy zrobię w tygodniu, bo dziś ku rozpaczy byłam w pracy.Nie było w sumie tak źle, bo byłam służbowo na pikniku w Legionowie zorganizowanym przez Ministra Transportu. trochę popracowałam, trochę poleniuchowałam, poznałam parę nowych osób z mojego zakładu pracy, no i uścisnęłam rękę Ministra - chyba nie będę jej myła przez tydzień;) Taaaaki jest przystojny, no i modnie ubrany:)
Wróciłam do domu o 18, wyprzytulałam Kubusia, a teraz pędzę szkolić się w szachach. Kiepską graczką jestem, ale mężuś naszykował też piwko więc jakoś się zmuszę:)



środa, 1 sierpnia 2012

I znowu o języku

Zaliczyliśmy kolejnego lekarza w sprawie Kubusiowego wędzidełka i w sumie dalej nie wiem co zrobić. Rozmawialiśmy dziś z chirurgiem. Stwierdził, ze język do podcięcia faktycznie się nadaje. Wyjaśnił, jak będzie wyglądała nasza wizyta w szpitalu itp. ale porównać mechanicznego do laserowego zabiegu nie potrafił, bo w szpitalu lasera nie mają. W piątek idziemy jeszcze do stomatologa, który operuje laserem. Może on coś podpowie. Wtedy udam się jeszcze już sama do naszej logopedki i podejmę ostateczną decyzję. Ewentualny zabieg w szpitalu zrobią nam w październiku, laser byłby dużo szybciej. Już się pogubiłam w tych wszytkich opiniach. Chciałabym jak najlepiej, bo dobrze "zrobiony" język ma Kubusiowi służyć całe życie, a co człowiek to opinia. Może robię szum z niczego? Sama nie wiem.
W domu przygotowania do Kubusia urodzin. Przygotowania, a raczej fakt, że jakoś nie mam werwy do ich szykowania. Ludzi się zjedzie nawet sporo, a ja dalej nie jestem pewna co o tortu. Zakupy do (na szczęście) wybranego już menu też nie zrobione. Dużo pomogą mi Mama i SIostra, ale sama też muszę zacząć działać. A tu ochoty brak i już.