wtorek, 22 lutego 2011

Dziecko pełne miłości, mały pozer i zasikany cały dom

Kubuś ślicznie zasnął bez smoczka, jest fantastycznym pozerem, nie sika do pieluchy, rozmowa z każdym uśmiechającym się człowiekiem i jest aniołkiem….
Spokojnie :) to nie blog pod tytułem: Geniusz z mojej wyobraźni. Ale od początku.

Wczoraj, przeglądając ogłoszenia z pracą, natrafiłam na zaproszenie na casting dla dzieci. Dla mnie oczywiście moje dziecko jest najpiękniejsze, ale nie uważam go za jakiegoś mega przystojniaka w oczach innych. Zaczęłam się zastanawiać czy pojechać, no ale w  końcu się zdecydowałam. Wstydziłam się, bo raczej nie lubię się aż tak wychylać. Przejechaliśmy całe miasto, żeby dojechać na ten casting i szkoda było rezygnować. Okazało się, że dzieci czekających było niewiele, więc szybko poszło. Troszkę mnie zrazili Ci ludzie. Wiem, że liczy się czas i pieniądze, że wygrywają tylko najlepsi, ale czy jest sens oczekiwać od półtorarocznego dziecka, że po 30 sekundach pokaże obcej Pani, która nawet go niczym nie zachęca gdzie ma oczko i jaki będzie duży? Starsze panie w autobusie mają w sobie więcej wrażliwości. Kiedy tam weszliśmy, zostawiłam malucha na  ławeczce, on siedział zapatrzony w obiektyw, ale strach, zaciekawienie i obcość miejsca spowodowały, że nawet na chwilkę się nie uśmiechnął, a przed drzwiami bawił się ślicznie z innym oczekującym chłopcem. Panie zapytały o jego drzemki, miejsce zamieszkania, blizny na ciele i podziękowały. Jeżeli nikt nie odezwie się do piątku to znaczy, że kariery w modelingu Kubuś na razie nie zrobi. Pojechaliśmy na ten casting z  mojej czystej ciekawości, więc brak odezwy nie spowoduje ujmy na honorze. Szybko nie wybierzemy się na następny,  bo nie mamy parcia na szkło.

Wracaliśmy autobusem. Kubusiek zażyczył sobie głośnym zawodzeniem wyciągnięcia z wózka, więc siedliśmy sobie i podziwialiśmy towarzyszy jazdy. Zaczepiał kilka pań, częstował biszkoptem starszego pana, który, miałam wrażenie, miał na niego ochotę. Potem Kubuś zaczepił panią stojącą najbliżej nas i zabawiali się aż do przystanku, na którym my wysiedliśmy. W pewnym momencie synuś co chwilę mnie „kochał” mocno obejmując i zaraz odwracał się do męża i wołał: „tata, tata”, jakby chciał żeby nie poczuł się zazdrosny. Pani sąsiadka skomentowała: jakie to dziecko pełne miłości. Nie powiem, miło na sercu mi się zrobiłoJ

Rośnie mi w domu typowy Tadek Niejadek. Marudzi jak tylko może. Przecież zupy do tej pory zjadał ładnie, a teraz nawet ich ruszyć nie chce.  Wczoraj zupy nie zjadł, ale nadrobił drugim daniem. Zjadł całego dużego pulpeta w sosie koperkowym zagryzając go kiszonym ogórkiem. Cieszyłam się, bo wiedziałam, że głodny do kolacji nie będzie.

W sprawie nocnikowania zaliczyliśmy dwie pary mokrych majteczek, mokre spodnie, mokre skarpetki i cały mokrzusieńki prawy kapeć. Ileż można sikać? Ale na humorystyczne podsumwanie dnia Kubuś stanął w łazience i przez przypadek tak wycelował, że na stojąco trafił do małej miedniczki JJ

Zachęcona poczynaniami siostry, która odzwyczaiła córeczkę od smoczka, postanowiłam spróbować. Kubuś spał dziś tylko godzinę więc liczyłam, że nie zauważy jego braku. NaiwnaJ Ledwie się położył, a już szukał wzrokiem i łapką, gdzie jego przyjaciel. Odwróciłam jego uwagę i w końcu zaczął jeść kaszę. Po skończeniu zaczął płakać, ale ręką delikatnie go kładłam z powrotem. Zmienił kierunek spania ale się położył. Zaczęłam mu nucić Lulajże jezuniu – jakoś nie znam kołysanek i jak był malutki to mu nuciłam tą kolędę, bo mi się wbiła w pamięć. I o dziwo!  - Kubuś zasnął po pięciu minutach! Z niezłym zdziwieniem na ustach wyszłam z pokoju. Martwi mnie tylko co będzie w nocy, przecież on się po niego budzi… Zobaczymy.

3 komentarze:

  1. Lulajże Jezuniu w karnawale :)
    Moim hitem za to jest mega mądra i edukacyjna piosenka: Były sobie świnki trzy, sport muzyka oraz gry :):):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymamy kciuki, u nas odsmoczkowanie dopiero przed nami, aż mi się nie chce pozbawiać Malucha jego przyjemności...
    A z kołysanek (kolędy też się oczywiście świetnie sprawdzają) to Młody wycisza się przy "Teksański" Heya - śpiewałam mu to na uspokojenie jak jeszcze był w brzuszku i tak mu zostało:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pocieszyłyście mnie, że nie tylko ja mam matczyne odchyły:D

    OdpowiedzUsuń