wtorek, 2 sierpnia 2011

Struś Pędziwiatr

Po weekendowym wstawaniu o 5 rano Kubuś postanowił sobie dziś poleżeć dłużej i musiałam go budzić o 6.25. Zaczął się bawić w małego Kamikadze  - rzucał się do tyłu z pozycji siedzącej bez oglądania się za siebie. Podłożyłam poduszkę, a on zaczął się przesuwać i grzmotnął się w głowę o oparcie łóżka. Powtórzyła się sytuacja sprzed jakiegoś czasu, kiedy to zsunął się z krzesełka do karmienia. Popłakał, po czym po dwóch minutach przekazał na moje ramiona i podłogę zbierane przez noc żołądkowe kwasy. Nie miał żadnych innych objawów żeby stwierdzić wstrząs, zresztą widziałam uderzenie i nie było bardzo mocne. Ale przestraszyłam się trochę. Po chwili znowu się chciał bawić. W żlobku wyjaśniłam sytuację głodnego dziecka z poobijaną główką prosząc o hamowanie mojego nadaktywnego synka  i jako wyrodna matka wybyłam do pracy.
Lubię żywiołowość mojego małego Szogunka ale zaczynam się obawiać, bo nie chcę żeby robił sobie krzywdę. Ostatnio nawet w kościele go obserwowałam. Nawet nóżkami przebiera ciągle, żeby tylko coś robić, nie nudzić się i nie stać w miejscu. Oj, juz się zastanawiam co za ziółko z niego wyrośnie:)

1 komentarz:

  1. Pomyśl sobie, że jak pójdzie zwiedzać to zobaczy siedem atrakcji zanim moje dziecko dojdzie do pierwszej :)

    OdpowiedzUsuń