sobota, 5 marca 2011

Wyjazdowo, rekordy i fryzjer

W czwartek przyjechaliśmy do mojej Mamy. Mamy wolne, a i tak musielibyśmy przyjechać w te strony we wtorek, więc posiedzimy dłużej. Trochę pomagamy przy domowych zajęciach, ale dla mnie to relaks, bo nawet pomaganie przy obiedzie to nie to samo co robienie go samemu:) W związku z tym, że urodziłam się jako namłodsze dziecko, tuż przed 40-tką Mamy, jakoś nie spędzałyśmy ze sobą zbyt wiele czasu na babskich pogaduchach o kobiecych sprawach czy plotach modowo-kosmetycznych.Dlatego każdy taki moment jest dla mnie bardzo przyjemny.  No i wczoraj zrobiłyśmy sobie maseczki peel-off, po czym próbowałyśmy wypić nalane wcześniej piwo. A resztki maseczki jeszcze rano znajdowałam na twarzy :)
Kubuś wczoraj pobił rekord w dziennym spaniu - równiutko trzy godzinki! Ku mojej rozpaczy dzis wszystko wróciło do normy.
No a poza tym, jak już pisałam, mam w domu małego Zucha:) Spontaniczna decyzja o udaniu sie z Kubusiem do fryzjera okazała się udana. Wybraliśmy się z moją Mamą. Maluch najpierw zwiedził cały salon, czekając na swoją kolejkę i bałam się, że siedzenia na fotelu nie wytrzyma. Poza tym, wybierając się w pośpiechu nie wzięłam żadnych pocieszaczy humoru. I znowu mnie zadziwił. W pierwszej chwili nie wiedział co jest grane, że go sadzają na takim wysokim krzesełku. Rąk pod fartuchem też nie zamierzał trzymać. Kiedy wyśpiewał pani fryzjerce odgłosy wszystkich zwierząt jakie zna, rozkręcili się obydwoje (pani fryzjerka głównie po tym jak usłyszała odgłos śwnki wg Kubusia:) ) On się bawił jej sprzętami, a ona z przejęciem opowiadała mu co robi, gdy tylko mu coś nie pasowało, to od razu  przerywała. No i wytrzymał bez płaczu i zgrzytów całe cięcie.  Nie miał zbyt wiele tych włosków, ale pani ścięła mu pierwsze piórka, żeby teraz zaczęły się zagęszczać. Mam nadzieję:)

1 komentarz: