piątek, 11 marca 2011

Ach ten katar...

Wczoraj rano jeszcze go nie było. Może prorokowałam, że coś nie tak, ale nos był suchy. W południe już był gil. W nocy Kubuś budził się, bo większy gil zapychał mu nosek. Dziś rano ukazał nam się spływając spod  kubusiowego nosa wielki katarzysko w całej okazałości. Męczy się maluch, bo za wyciąganiem nie przepada a oddychać ciężko. Mimo, że z zacięciem szukam pracy, przerażają mnie takie momenty, bo jak to będzie? W żłobku w razie choroby go nie zechcą, ja w nowej pracy raczej nie będę miała wiele do powiedzenia, a zanim ktoś dojedzie to z pół dnia minie. Łatwo nie będzie. No ale nie ma co gadać, na razie siedzimy razem w domu.

3 komentarze:

  1. O to współczuje, my katarowi stanowczo mówimy NIE, nie lubimy go, ale obecnie też jesteśmy na tym etapie :(, także łączymy się w bólu.

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie ma to jak lokalna babcia, musicie kupić mieszkanie z jednym pokojem ekstra i zaprosić którąś babcię do zamieszkania z wami :):) Najlepiej tą, która nie chrapie, jest kreatywna, ładnie śpiewa, ma pokłady cierpliwości i energii :):):)

    OdpowiedzUsuń
  3. I jeszcze taka, która patrzy na wolę rodziców a nie własne przekonania:)

    OdpowiedzUsuń