czwartek, 24 marca 2011

Odsmoczkowanie

Nosiłam się z tym zamiarem już od jakiegoś czasu, ale ciągle mnie strach oblatywał. Na co dzień nie jestem za bardzo wyspana przez Kubusia pobudki nocne i wczesne wstawanie, a wizja dodatkowego wycia przez pół nocy nie nastrajała mnie pozytywnie do tego pomysłu. No, ale po przeczytaniu wielu opinii, artykułów itp. postanowiliśmy z mężem, że to będzie dzisiaj. Musieliśmy prawieże umowę zawrzeć, żeby żadne z nas w trakcie odsmoczkowania nie wymiękło i jeszcze pomagało drugiemu:)  Ustaliliśmy, że zaczniemy od odcięcia końcówki smoczka i sprawdzimy reakcję Kubusia. Czułam, że maluch pociumka trochę z niesmakiem, ale w efekcie zadowoli się i wybrakowanym smoczkiem :) Nasz wieczorny rytuał ostatnimi dniami wygląda tak, że po kąpieli gasimy telewizor , klękamy do paciorka, Kubuś wyciąga sobie smoka spomiędzy szczebelków, klęka z nami, wspomniany paciorek, buzi tacie i mamie, no i kładzie się u siebie z butlą w jednej, a smokiem w drugiej ręce. Dziś też pobiegł po smoka. Uklęknął, włożył go sobie do buzi, wyjął, hmmm, coś nie dopasowuje się do dziąseł. Hmmm. Jeszcze raz. To samo, ogląda, przekręca, a tu dziura i nawet paluszek się mieści. Zaczęłam opowieść: O, monio się zepsuł, Kubusiu, chcesz wyrzucić smoczka? Taaa.  Poszliśmy razem do śmietnika ( ja pewna, że się rozmyśli jak to ma w zwyczaju), po drodze gadałam dalej czy na pewno, że jak wyrzuci to już monia nie będzie, kilka razy powtórzyłam. Smoczka wyrzucił, pokazał że Nie ma i wrócił do pokoju. Mąż już miał przerażoną minę, że przeze mnie straciliśmy ostatnią szansę na brak nocnych spazmów. Sama byłam ciekawa, co dalej? Kubuś zaczął marudzić, bo bez monia do pacierza nie klęka. Zagadałam, czy skoro wyrzucił monia, to by chciał pieska, który na niego czeka (piesek od kilku tygodniu tkwił w barku i czekał  na swój czas). Oczywiście chciał. Ku mojej rozpaczy nie zachwycił się nim, tak jak ja, ale na trochę zapomniał. Pobawiliśmy się chwilę. Włożyłam go do łóżeczka z kaszą i tym psem opowiadając jak to ma pieska ładnego, że wyrzucił monia, bo się zepsuł, to zamiast niego niech przytula pieska. Chyba mało byłam przekonywująca, bo nie za bardzo chciał się położyć, ale nie płakał. Po chwili zachciało mu się jednak tej kaszy. Położył się, wypił. Jak mi oddał butelkę, to po raz co najmniej dziesiąty, powtórzyłam historię zepsutego monia, pieska do przytulania, utuliłam, siadłam na łóżku i czekałam. Leżał sobie, kilka razy wstawał sprawdzając czy jestem, za każdym razem kładł się przytulając pieska i po dziesięciu minutach już spał. Czasowo wyszło mniej więcej tak jak zawsze, o 19.15 wyszłam z pokoju cała w skowronkach. Taki obrót sprawy podniósł mnie na duchu. Boję się tylko nocy, bo przecież normalnie budzi się po niego ze dwa razy. Zobaczymy. zamierzam nawet w nocy snuć opowieść o zepsutym moniu, mogę to robić przez miesiąc w ten sposób, byle się tylko udało:)

Godzina 19.59 -  byłam sprawdzić stan procesu:) . Śpi przytulony do pieska, rączka na szczęście nie wylądowała na zastępstwo smoczka.

1 komentarz:

  1. Super, gratulacje, mam nadzieję, że się uda odsmoczkowanie. Ja dopiero w zeszłym tygodniu zrezygnowałam ze smoka, miałam cel, że po drugich urodzinach smoczek aut (późno, ale wcześniej były inne odzwyczajania typu spanie w dużym łóżku zamiast w łóżeczku) nie chce zapeszać, ale chyba się udaje, zobaczymy. W każdym razie powodzenia.

    OdpowiedzUsuń