środa, 4 maja 2011

No i się zacznie:)

Dzisiejszy dzień był pełen emocji.
Pierwszy dzień w pracy upłynął miło, oby tak było ciągle, ale czas pokaże. Jutro podpiszę umowę, jeśli szczęście dopisze to będę pracować od 8 do 16, ale raczej na razie nie. Wczoraj naszykowałam sobie wszystkie rzeczy. Nawet wędlinę na kanapki pokroiłam, folię aluminiową urwałam, chleb naszykowałam, tylko żeby nie obudzić chłopaków.  Obudziłam się bez budzika. No ale niestety. Kubuś obudził się chwilę po odkręceniu wody w prysznicu. No i skończył się wolny dzień  Tatusia:)
Próbowałam na uczelni wydostać czekający na mnie certyfikat potwierdzający że trochę dukam po angielsku, ale niestety, odbiory tylko we wtorki.
Po powrocie do domu (najbardziej męczą mnie powroty w autobusach na stojąco), zdecydowaliśmy, że rozejrzymy się za żłobkami, żeby mieć już ten wybrany. Z trzech najbliżej nas (uważam, że przy dojazdach komunikacją odległość gra dużą rolę) wybraliśmy dwa, bo w tym trzecim wpisowe wynosiło 500zł i dla nas to za dużo. W pierwszym nie spodobał mi się budynek, stary, podwórko nie zagospodarowane w ogóle. No ale nie to najważniejsze. Sale nawet ładne, dowiedzieliśmy się różnych rzeczy, np że promocja ze strony internetowej już dawno nieaktualna, co wg mnie nie jest  lojalne. Bo po co w takim razie ta strona, skoro  na wejście mnie okłamują? Maluchy śpią tam w sali z drugiej strony korytarza i zastanawialiśmy się czy są jakieś nianie elektroniczne, które pomagają je usłyszeć. Okazało się, że jak już się dzieci nieźle wydzierają, to je słychać. Poszliśmy dodrugiego żłobka. Zobaczyłam jedną z mam wychodzącą z maluchem i popędziłam do niej jak wariatka wypytać o jej odczucia. Ona opowiadała mi z 10 minut opowiadając, że w środku może nie przewspaniale, ale jej córcia nie chce wracać do domu a panie przemiłe. Zadowolona dołączyłam do moich chłopaków. Powitały nas maluchy bawiące się  z paniami na podwórku. I dostałam to czego oczekiwałam. Spodobała mi się normalność pań, a do tego ich poświęcenie i zwrócenie uwagi na każdego malucha z osobna. Złobek jest bardzo blisko nas więc tym lepiej. Obejrzałam wszystkie kąty, opowiedziałam o synku nie-aniołku, który został na dole w sali zabaw. No i się zapisaliśmy, bo się okazało, że maj jest za połowę ceny, a miejsca się kończą. W piątek dzień adaptacyjny. Matko, jak ja sobie poradzę? Obiecuję, że będę słuchać pani. Nie chcę  być mamą, która jeszcze bardziej  utrudnia dziecku rozstanie z rodzicem. A na razie tworzę listę co muszę kupić maluchowi na wyprawkę.No i spisuję listę osób, na których widok moje dziecko nie ucieknie w ramiona żłobkowej cioci:)

2 komentarze:

  1. Świetnie, że tak się udało! Dacie radę!

    Oby u Was udało się bez takich scen, ale mój Radzik jeszcze do niedawna płakał jak widział, że zostawiam go i wychodzę, dopiero ostatnio się nauczył normalnie pożegnać z mamą. Aha - im dłuższe pożegnanie tym gorzej płakał... Ale oby Was to ominęło!
    Trzymam kciuki :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamusiu zakup sobie większe pudło chusteczek higienicznych jak będziesz płakać za synkiem :)

    OdpowiedzUsuń