wtorek, 10 maja 2011

Laryngolog zaliczony, a mamusine serce pełne miłości

Wczoraj Kubuś nawiedził  z Tatą poradnię laryngologiczną, do której zapisaliśmy się dwa miesiące temu w sprawie jego za krótkiego wędzidełka językowego. No ale jak się człowiek za bardzo nakręca, to zawsze jest odwrotnie. Mieliśmy z mężem wizję, że lekarz na miejscu podetnie mu języczek a tu nici. Okazało się, że są dwa przypadki, kiedy podcinają:
1. kiedy dziecko nie radzi sobie z przełykaniem, ssaniem.
2. Kiedy zleci logopeda.
Co więcej, zabieg jest  w znieczuleniu ogólnym, co już nie wydaje mi się nieinwazyjne dla malutkiego człowieka.
Na tą chwilę pani laryngolog kazała czekać do ok. 4-5-ego roku życia, udać się do logopedy i on zdecyduje co z fantem zrobić. Na pewno się udamy, bo ciekawi mnie co powie.
Dzisiaj pierwszy raz odbierałam Kubusia ze żłobka ( to jego trzeci żłobkowy dzień). Serce mi pękało z dumy i radości, jak mój Smyk po tym jak mnie zobaczył i  rozpoznał powiedział Mama i za moją zachętą przyszedł dać mi buziaka i się przytulić:) To nic, że to było podczas zabawy na dworze i był cały umorusany. Moja radość - bezcenna. Panie go chwalą, że nie płacze, no i ma już swoją ulubioną Ciocię, a Ona jego:) Moje kochane słoneczko:*
Zasnął dziś w ten  sposób, że Ciocia siadła, a on przyszedł, przytulił się i zasnął. Kazałam dążyć do zasypiania na leżaczku.
Oglądałam dziś lżejsze buciki dla niego, ale po tym jak zobaczyłam stan ubranek i butów po zabawie na żłobkowym podwórku, to zaczęłam się zastanawiać czy jest sens, bo szybko się zniszczą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz