piątek, 6 maja 2011

Pierwszy dzień w żłobku

Na miejscu pojawiliśmy się ok. 7.20. Kubuś czuł się nieswojo, ale zdążył zauważyć dwa wózki dla lalek, którymi bawił się w środę i jeden z nich zabrał Maciusiowi. Pojękiwał więc weszłam z nim do pokoju zabaw, pokazałam zabawki i po paru minutach zaczęliśmy się zbierać. Pokazałam tylko pani opiekunce co przyniosłam dla Kubusia, pożegnałam malucha ( on mnie niestety nie) i pani nas "wygoniła". Wiedziałam, że będę przeżywać, ale że aż tak? Po wyjściu stanęliśmy na chwilę pod bramą, jakbyśmy nie wiedzieli co ze sobą zrobić. Niewiele brakowało żeby mi łzy zaczęły lecieć, bo byłam pewna że Kubuś już się zorientował że mamy nie ma. No ale pojechałam do pracy. Nie mogłam skupić myśli i strasznie się denerwowałam, więc o 9 zadzwoniłam z prośbą o informacje o Synku (jestem przewrażliwiona?). Okazało się, że Smyk ładnie się bawi, nie płacze, kokietuje opiekunki i nie jest mu źle. Od razu się uspokoiłam zadowolona, że zdecydowałam się zadzwonić. Od razu lepiej mi się pracowało. Po 12 Pani zadzwoniła do męża, że Kubuś już śpi, aczkolwiek nie zasnął na leżaczku, tylko u pani na rękach. (Trochę mnie to osłabiło, ale potem tłumaczyła, że to pierwszy dzień i że będą dążyć do naszej normalności). A o 15 powiadomiła że lepiej Kubusia już zabrać, żeby się mój chłopiec nie zraził. Mąż odebrał go, na co maluszek zareagował uśmiechem, ale ponoć z panią żegnał się lepiej niż ze mną jak wychodzę z domu. I w poniedziałek zostaje na cały dzień. Jestem mega szczęśliwa, że tak sobie poradził i że taki z niego Zuch. Ciekawe kiedy będzie kryzys, bo słyszałam od dwóch osób pracujących z małymi dziećmi,  że jedne dzieciaki mają kryzys od razu, a inne po dwóch tygodniach. W poniedziałek Kubuś miał już zostać na cały dzień, ale przypomniałam sobie, że w poniedziałek dawno zapisana wizyta u laryngologa! I znowu ja nie pojadę z nim, bo będę w pracy:(
W pracy miło, mam same szkolenia na razie, więc wszystko obce i skomplikowane. Niestety nie trafię do działu gdzie miałabym jedną zmianę. Szkoda, praca od 8 do 16 to wyśnienie moich marzeń.

2 komentarze: