wtorek, 5 lipca 2011

Polska służba zdrowia

W takich dniach jak dzisiajszy zazdroszczę wszystkim, którzy leczą się w prywatnych przychodniach. Po pracy pojechałam zapisaeć Kubusia na bilans dwulatka.
1. Pielęgniarka stwierdziła, że mnie zapisze we wrześniu bo wcześniej nie ma sensu  - a myślałam, że to bilans z okazji skończenia dwóch latek a nie miesięcznicy po.
2. Moje pytanie o wczesne godziny zapisu bądź późnopopołudniowe zostały skwitowane tekstem, że przecież lekarz nie przyjdzie na 6, zatem plan pójścia tego dnia do pracy legł w gruzach, bo wizyta na 9:00.
3. Pytanie, czy jeśli przyjdę bez kolejki w rocznicę urodzin, to ktoś mi dokładnie zmierzy i zważy dziecko wywołało głupawy uśmiech numer jeden u pani pielęgniarki.
4. Głupawy uśmiech numer dwa wywołało pytanie czy maluch będzie miał robione badania krwi na tym bilansie.
I tak idziemy na bilans we wrześniu zamiast w sierpnu, bez szans na dokładniejsze badania albo chociaż uspokojenie moich zawirowanych myśli o stanie zdrowia synka. To po co w takim razie jest ten bilans? Dobrze przynajmniej, że pani doktor kompetentna, bo nei zgodziłam się na nikogo innego.

1 komentarz:

  1. My na bilansie też byliśmy później, a proponowali zapis na wrzesień (urodzony w maju). Lekarka sprawdza wzrok, odruchy, chód, postawę, reakcje, jak się dziecko rozwija, jest ważone i mierzone.

    Badania krwi jeśli nie ma konkretnych wskazań nie są konieczne - po co chcesz kłuć dziecko? Jeśli coś Cię niepokoi spisz sobie w punktach na kartce i na spokojnie przedstaw każde pytanie lekarce w czasie wizyty - wtedy o niczym nie zapomnisz i na pewno rozwieje wszystkie Twoje wątpliwości :-) Jeśli badania będa potrzebne - na pewno je zleci!

    Będzie dobrze :-)

    OdpowiedzUsuń