W tym tygodniu mężuś niestety znowu pracuje na nocną zmianę. W tym sęk, że znowu musiałam kombinować jak zorganizować każdy dzień naszej trójki. Stanęło na tym, że poprosiłam panią ze żłobka o możliwość przyprowadzenia Malucha 40 minut przed otwarciem żłobka przez cztery dni od dzisiaj. Zgodziła się bez problemu, więc pozostało jej tylko zapłacić. Pieniędzy nie chciała (wyszłoby niecałe 30zł). Kupimy w takim razie dobre czekoladki i zmówimy zdrowaśkę, że trafiliśmy na taki fajny żłobek. Ale do rzeczy. Jak już wychodziłam rano z tego żłobka, to Kubuś po raz pierwszy zrobił mi PAPA na do widzenia! Kompletnie się nie spodziewałam. Licze na to, że to sygnał, że mój mały chłopiec dobrze się czuje w tym miejscu. Tak się podnieciłam tym pożegnaniem, że nie trafiłam w drzwi wyjściowe... :)
W pracy zmieniłam stanowisko pracy w związku z tym, że razem z kierowniczką zmieniliśmy dział. Mam wygodne słuchawki i płaski monitor a nie wielkie pudło które zajmowało pół biurka. Dalej siedzę na wylocie i każdy kto wchodzi na teren naszego działu widzi mój ekran. Tylko w sumie - co ja mam na nim robić? Internetu nie ma, windowsowskie gry zablokowane, żadnych ciekawych zdjęć ani dokumentów nie ma, pozostaje tylko pracować.
Lubię momenty w swoim życiu kiedy nawet w drobnej sprawie potrafię zawalczyć o swoje. Szczególnie że takie przypadki zdarzają się raczej rzadko. Pracuję w programie, który "nie przyjmuje" znaków innych niż polskie. Moje nazwisko ma trochę wspólnego z Niemcami i inaczej się je pisze. Niby ten mały błąd mi nie przeszkadzał, ale jednak wolałabym żeby mnie kojarzono po prawdziwym nazwisku a nie podobnym. Dopiero dzisiejsza prośba została uwieńczona sukcesem, to miłe:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz