poniedziałek, 28 stycznia 2013

I came back!

Wróciłam:) Trochę się pouczyłam, ładnie pozdawałam egzaminy, trochę odpoczęłam, mimo wielu minusów związanych z wyjazdem, to bardzo przydała mi się chwila wytchnienia. Kubuś ucieszony bardzo, mimo że w tygodniu nie za badrdzo chciał ze mną rozmawiać. Mąż powitał mnie ślicznymi tulipanami i czekoladkami, więc się na stacji zrobiło mi bardzo romantycznie:) Dzisiaj w skowronkach pobiegłam do pracy. Przywitałam się ze wszystkimi i zaraz się radość skończyła. Ciocie żłobkowe zadzwoniły, że Kubuś gorączkuje. Fakt, wczoraj się zaczęło, leki pomogły i rano nie miał. Dwie godziny później ponad 39 stopni. Mąż go odebrał, ja mam wolne jutro i w środę. Lekarz (jak dla mnie konował największy w całej przychodni) stwierdził czyste oskrzela, a że temperatury nie było w tym momencie, to zapisał Rutinoscorbin, syropek na kaszel i kazał podawać leki przeciwgorączkowe w razie konieczności. TYle to sama wiedziałam. Pani w aptece śmiała się do męża, że każdy rodzic chorego dziecka przychodzi dziś z taką samą receptą i że jej się zapasy kończą... :) Po moim powrocie z pracy gorączki nie było, a godzinę później już prawie 39 stopni. Więc pacjent dostał lek i od 16:30 śpi z malusieńkimi przerwami. Szkoda mi go bardzo. Nagle mój śmieszek, łobuziak i biegacz zamienił się w umęczonego gorączką maluśkiego chłopczyka:( Walczymy więc intensywnie z tym potworem-gorączką:)

1 komentarz:

  1. Życzymy Kubusiowi zdrówka!! Patrysia codziennie opowiada, że Kubuś przyjedzie do niej :)

    OdpowiedzUsuń