piątek, 8 kwietnia 2011

Jak ten czas leci

Czas leci nieubłaganie. Kubuś parę dni temu skończył dwadzieścia miesięcy, a niby dopiero co roczek kończył. Praktykujemy naukę picia z kubeczka. Kiedyś kupiłam zestaw żabkę z Ikei  - miska, kubeczek i śliniak. Kubka nigdy nie używałam, a teraz jest jak znalazł, bo ma dwa ucha i Kubusiowi wygodnie trzymać. Nalewam mu na dnie picia i podaję kubeczek do rąk. Różnie jest, a to się zakrztusi, a to wyleje wszystko na siebie albo podłogę, ale coraz częściej ładnie sobie radzi. Cały czas mu przypominam, żeby pił powolutku. Poza tym, uczę go odpychania się na pchaczyku. Do tyłu oczywiście bez problemów sobie radzi, ale jak chce do przodu, to wstaje i z pchaczykiem między nogami idzie, pociesznie to wygląda:) We wszystkim próbuje nas naśladować - próbuje nakładać moje wsuwki do włosów, czesać się, wie, że mopa trzeba zmoczyć, zamiatać chce, pamięta gdzie schować wiaderko do segregacji śmieci i w innych domowych sprawach próbuje pomagać, nawet jeśli wyciera stół mokrą ścierką.
Kulejemy z nocnikiem. Kubuś siedzi na nim długo, po czym wstaje, idzie w kąt i sika sobie. Nie umiem nauczyc go tej czynności.
W kwestii posłuszeństwa na razie kiepsko, ale:
 - zaczęłam zwracać większą uwagę na konsekwencję tego co do niego  mówię, bo niby się starałam, ale często to umykało. Jak mam zabrać zabawkę to zabieram, jak po policzeniu do trzech mam zgasić światło w łazience (żeby maluch jakby co zdążył wyjść) to liczę i gaszę itp,
- odniosłam predwczoraj w nocy malutki sukcesik (tak przynajmniej to odbieram) - Kubuś obudził sie o 4.30, nie pomogło utulenie, zabranie do naszego łóżka. Wstał, stanął na środku pokoju i płakał. Nie miał kupy, nie wyglądał na chorego, zęby nie wychodzą. Zawołałam go, ale oczywiście nie przyszedł, to się położyłam, nakryłam ciepłą kołderką i go zostawiłam samemu sobie. Płakał jakieś dziesięć minut, po czym przybiegł do mnie, położył się, raz kwęknął i poszedl spać:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz