wtorek, 26 kwietnia 2011

I po świętach...

Spędzieliśmy je tradycyjnie u jednych i drugich rodziców. Mimo to, dopiero tym razem nasyciłam się czasem spędzonym z rodzeństwem (poz najstarszą siostrą, która nie przyjechała). Zawsze się ciągle mijaliśmy, bo każde w drodze do drugich rodziców, a tym razem jakoś udało się posiedzieć, pogadać, popatrzyć jak dzieciaki kombinują co można zmajstrować. Super było!
Kubusiek od dwóch dni budzi się co chwilę w nocy z krzykiem. Płacze 10-15 minut, po czym zasypia momentalnie. Ja już nie tak szybko... Wczoraj w nocy dołączył zapchany nos, dziś mamy już w domu Katarmena. Nie odstraszyło nas to od spędzenia większości dnia na dworze. Synuś zaczyna schodzić bez podtrzymywania z naszych trzech schodków, co mnie wcale nie napawa optymizmem, bo im większa jego sprawnośc, tym więcej kombinowania i mojego strachu o niego.
Byłam dzisiaj na pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej, odkąd intensywnie szukam pracy. Stanowisko to wprawdzie nie spełnienie moich marzeń i ambicji, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Zaproponowali śmiesznie małe pieniądze, szczególnie że to praca na dwie zmiany, ale i tak wykazałam  zainteresowanie. Zobaczymy czy zadzwonią z pozytywną decyzją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz